Szacowane na 10 mld zł wsparcie dla rolnictwa, które obiecywał premier Mateusz Morawiecki, nazywając je największym w historii, na razie nie działa. Tymczasem zadłużenie rolników rośnie, a nastroje stają się coraz bardziej minorowe, bo na horyzoncie kolejne raty do zapłacenia oraz mniejsze zbiory w związku z suszą.

Reklama

Rolnicy mają otrzymać do 1400 zł dopłat za tonę pszenicy, do 500 zł na nawozy za każdy hektar upraw rolnych oraz 250 zł za hektar łąk, pastwisk i traw, a także 2 zł zwrotu akcyzy za każdy litr oleju napędowego. – O pomocy na razie tylko mowa. Jak dotąd żadne środki nie zostały wypłacone. Co więcej, nie wiadomo, kiedy będą. Usłyszeliśmy, że może to nastąpić dopiero po wyborach – mówi Michał Kołodziejczak, lider opozycyjnej Agrounii. Wtóruje mu Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Resort rolnictwa przyznaje, że pieniądze jeszcze nie trafiły do rolników. – To dlatego, że wciąż, do 14 lipca, trwa nabór wniosków. Potem nastąpi ich weryfikacja i możliwa będzie wypłata środków – mówi rzecznik ministerstwa Dariusz Mamiński. Kiedy? W tej kwestii odesłał do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR). Ta zaś napisała, że czeka na koniec naboru wniosków, a rolnicy powinni zobaczyć pieniądze we wrześniu.

CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>