Napięcia wokół Tajwanu powinny być jak najbardziej postrzegane w Europie jako +nasz kryzys+ - podkreśliła w rozmowie z PAP Alicja Bachulska z think tanku European Council on Foreign Relations (ECFR), odnosząc się do niedawnych wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona.

Reklama

Francuski prezydent po trzydniowej wizycie w Chinach powiedział dziennikarzom, że Europa powinna oprzeć się presji, by stała się naśladowcą Ameryki, a w kwestii Tajwanu nie powinna dać się wikłać w nie nasze kryzysy.

Reklama

"Idea Macrona niezgodna z bezpieczeństwem Polski"

Ekspertka ECFR podkreśliła jednak, że napięcia wokół Tajwanu dotyczą UE w wielu aspektach – w wymiarze politycznym i gospodarczym, ale też w kwestii bezpieczeństwa.

W kontekście relacji z USA i wojny na Ukrainie potencjalna eskalacja w Cieśninie Tajwańskiej prawdopodobnie przełożyłaby się zmniejszenie amerykańskiego zaangażowania na wschodniej flance NATO, co byłoby wysoce niekorzystne dla bezpieczeństwa państw Europy Środkowo-Wschodniej - oceniła Bachulska.

W tym kontekście forsowana przez Macrona idea strategicznej autonomii Europy, rozumiana jako zmniejszanie zakresu współpracy z USA, była i jest niezgodna z podstawowymi interesami bezpieczeństwa Polski - zaznaczyła. Retoryka Macrona legitymizuje również aspiracje Pekinu do wywierania presji na mniejsze państwa europejskie, które w ostatnich latach zacieśniały relacje z Tajwanem, jak np. Litwa czy Czechy - dodała analityczka ECFR.

Reklama

"Wojna światowa"

Wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) dr Jakub Jakóbowski podkreślił w komentarzu w mediach społecznościowych, że jeśli Pekin wejdzie w otwarty konflikt na Pacyfiku o Tajwan, mamy do czynienia z wojną światową. Można się wtedy spodziewać globalnego kryzysu gospodarczego; znikną też "czerwone linie", które powstrzymują obecnie Chiny przed masowym dostarczaniem broni do Rosji.

Nasza sytuacja strategiczna jest wówczas następująca: USA jest rozciągnięte na dwóch oceanach, Europa (w tym my) biednieje i pogrąża się w protestach, Rosja (i tak już odcięta od Zachodu, w trybie gospodarki wojennej) dostaje dostęp do chińskiej bazy przemysłowej - napisał dr Jakóbowski.

Stawką jest wiarygodność UE

Według Bachulskiej w wymiarze politycznym stawką jest wiarygodność UE jako podmiotu broniącego wizji globalnego ładu, opartego na poszanowaniu prawa międzynarodowego i wartości demokratycznych. W wymiarze gospodarczym ewentualny konflikt może zaś doprowadzić do bardzo poważnych zakłóceń w łańcuchach dostaw.

Chodzi między innymi o produkcję najbardziej zaawansowanych półprzewodników przez tajwańskiego potentata w tej branży, TSMC, których stabilne dostawy są kluczowe dla funkcjonowania europejskiej gospodarki - zaznaczyła ekspertka.

Zamieszkany przez ok. 24 mln osób Tajwan ma dominującą pozycję w branży układów scalonych. Odpowiada za ponad 60 proc. światowej produkcji półprzewodników i ponad 90 proc. z tych najbardziej zaawansowanych, a większość z nich wytwarza TSMC – wynika z danych przytaczanych przez tygodnik „Economist”.

"Globalna katastrofa"

Na kluczowe znaczenie Tajwanu dla świata, w tym Europy, zwróciła też uwagę dr Justyna Szczudlik z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Mam wrażenie, że umyka nam globalna zależność od Tajwanu (…) Koncentrujemy się na zależności od Chin. A to nie jest takie proste! - napisała na Twitterze.

Według niej nawet częściowa blokada wyspy byłaby globalną katastrofą. W przypadku chińskiego ataku USA nałożą sankcje, za sprawą których posypie się cała produkcja półprzewodników (…) które są wszędzie: nie tylko w sprzęcie AGD, komputerach, smartfonach czy samochodach, ale w broni, sprzęcie medycznym, systemach transportowych, logistycznych, samolotach - napisała dr Szczudlik na Twitterze.

Niemożliwy byłby handel z Chinami

Ekspert OSW dr Michał Bogusz podkreślił, że w przypadku wojny między USA a ChRL o Tajwan niemożliwy byłby też handel Europy z samymi Chinami. W czasie konfliktu ubezpieczyciele wycofują się z obsługi linii w rejonie konfliktu i większość armatorów przestałaby pływać do ChRL lub na Tajwan. Chińscy pewnie by próbowali, ale trwałoby to tylko do pierwszego zatopionego kontenerowca - napisał.(