Budżet MON w 2020 r. wynosił 49 mld zł i zgodnie z wyliczeniami NATO było to nieco ponad 2,2 proc. PKB. W 2023 r. budżet resortu jest już dwa razy większy – to ponad 97 mld zł. Do tego dochodzi pozabudżetowy Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, którego operatorem jest Bank Gospodarstwa Krajowego. Niestety, nie wiemy, jakimi środkami dysponuje fundusz, ani skąd one pochodzą – najpewniej pieniądze pożyczamy za granicą. Politycy mówią o kwocie dochodzącej do 50 mld zł.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że w 2023 r. na obronność wydamy ponad 130 mld zł. To ponad 4 proc. PKB. W ciągu trzech lat nasze – i tak duże na tle większości krajów UE – wydatki na obronność się podwoiły. Dla porównania: w NATO powyżej 3 proc. na armię wydają tylko USA, największa potęga militarna świata, oraz Grecja będąca w ciągłym konflikcie z ludniejszym sąsiadem, również członkiem Sojuszu, Turcją.
Tak wielkie wydatki stawiają nas pomiędzy zmilitaryzowanym Izraelem, który od lat przeznacza ponad 5 proc. PKB na obronność, oraz wydającą na ten cel 2,8 proc. PKB Koreą Południową, która sąsiaduje z Koreą Północną. Warto podkreślić, że Izrael oraz Korea przełożyły duże wydatki na uzbrojenie na budowę doskonale funkcjonującego przemysłu zbrojeniowego. To jest bardzo istotne z trzech powodów. Po pierwsze, w czasie wojny, o ile fabryki nie zostaną zniszczone, można produkować uzbrojenie na własne potrzeby bez oglądania się na przyzwolenia zagranicznych kooperantów. O tym, jak duże ma to znaczenie, przekonujemy się teraz – np. nie możemy dostarczać Ukrainie produkowanych na izraelskiej licencji pocisków przeciwpancernych Spike, bo licencjodawca nie wyraził na to zgody. Po drugie, własny przemysł zbrojeniowy może sprzęt serwisować szybko i na bieżąco. I po trzecie, są to miejsca pracy, które generują kolejne wśród kooperantów zbrojeniówki.
Na co przeznaczymy te 130 mld zł? W 2022 r. ok. 40 proc. budżetu MON to były wydatki na ludzi – na pensje oraz emerytury. I tego nie zmienimy. Duża część tej kwoty trafi do koreańskich i amerykańskich koncernów, w których kupujemy m.in. czołgi K2, armatohaubice K9 i samoloty F-35. Ale za te 130 mld zł będą również powstawać nowe mieszkania dla żołnierzy, garaże, magazyny itd. Nasze firmy budowlane będą mogły startować w przetargach na ich wykonanie.
Jednak głównym beneficjentem wydatków będzie przemysł zbrojeniowy. Jeśli resort obrony zdecyduje się na podpisywanie kolejnych wieloletnich kontraktów, jak miało to miejsce w przypadku bojowego wozu piechoty Borsuk, to Huta Stalowa Wola czy skarżyskie Mesko bądź ożarowska Grupa WB będą mogły nie tylko inwestować w nowe hale i maszyny, lecz także myśleć o rozwoju kolejnych produktów. To oznacza co najmniej kilka–kilkanaście tysięcy nowych miejsc pracy.
CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU MAGAZYNU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>