Nawet autokrata, taki jak rosyjski prezydent, nie może uniknąć oficjalnego optymizmu - zauważa „De Standaard", komentując ostatnie wystąpienie Putina w państwowej telewizji, gdzie wyjaśniał on politykę energetyczną kraju na najbliższe lata.
„Putin z pokerową twarzą zadeklarował w czwartek, że Rosja znacznie zwiększy eksport gazu na nowe rynki wschodzące – zwłaszcza na Wschód, do Chin” – czytamy w gazecie. Prezydent Rosji wyliczał, iż planowana jest budowa nowego hubu do eksportu gazu na południu i trwają w tej sprawie rozmowy z Turcją, oraz uruchomienie nowego gazociągu na Wschód. Ten ostatni miałby do 2030 r. podwoić eksport gazu do Chin do 88 mld metrów sześciennych rocznie.
„Jeśli uważnie posłuchasz Putina, szybko zauważysz, że rosyjski przywódca ma większy problem z gazem, niż chce oficjalnie przyznać” – pisze dziennik i wskazuje, że budowa nowego rurociągu do Chin ma się rozpocząć dopiero w 2024 r. i potrwa kilka lat. Dodatkowo inwestycja będzie utrudniona ze względu na to, iż rosyjscy inżynierowie będą musieli obejść się bez zaawansowanych technologicznie części z Zachodu. „De Standaard” przypomina, że ich znaczenie stało się jasne w tym roku, kiedy niemiecka turbina gazowa Nord Stream firmy Siemens utknęła w Kanadzie po naprawie.
„Rzeczywistość jest taka, że Rosja przez wiele lat będzie mogła korzystać jedynie z istniejącego gazociągu do Chin, który ma ograniczoną przepustowość” – czytamy w gazecie. W dłuższej perspektywie utrata miliardów dochodów z gazu z Europy pozostawi ogromną dziurę w rosyjskim budżecie do 2030 roku.
„Tak długo, jak Kreml będzie dostawał koło ratunkowe z Azji, zamknięta rosyjska gospodarka może jeszcze przez długi czas kuśtykać. Ale za jaką cenę?” – pyta dziennik i ocenia, że Pekin nie tylko narzuci swoje żądania finansowe, ale również uzależni politycznie Rosję.
„+Gazowa broń+ eksplodowała Putinowi w twarz” – konkluduje „De Standaard”.
Andrzej Pawluszek