Ile będzie kosztować kolejny pakiet interwencyjny rządu, który wprowadza maksymalne ceny energii dla wybranych grup?
Koszt najnowszych rozwiązań szacujemy na ok. 19 mld zł. Podstawowym źródłem finansowania będą przychody od wytwórców, budżet państwa będzie pełnił funkcję uzupełniającą. Dokładne koszty są trudne do oszacowania, ciężko bowiem przewidzieć cenę surowca i uprawnień do emisji CO2. Musimy też spółkom zostawić margines na inwestycje.
Na spółki energetyczne zostanie nałożona danina?
Będzie specjalny mechanizm analizy budżetu firm, zgodny z nowym rozporządzeniem unijnym. W uproszczeniu, w przypadku wyższej marży spółka będzie musiała nadmiarowe zyski oddać – w całości lub w części, jeśli przeznaczy część tych przychodów ekstra na ważne dla państwa inwestycje.
Czyli to tzw. danina Sasina, ale w nowej odsłonie?
To zupełnie inny instrument, kierowany do innych podmiotów. De facto jest to limit przychodów wyłącznie dla sektora elektroenergetycznego. Wszystko powyżej tego limitu będzie zwracane – pieniądze trafią do Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny i następnie będą przekazywane na finansowanie instrumentów wsparcia dla polskich rodzin, odbiorców wrażliwych, samorządowych oraz małych i średnich firm.
Czy to oznacza, że prace nad nową daniną czy tzw. windfall tax przez cały czas się toczą?
Przepisy przygotowywane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska są kompleksowe w zakresie sektora elektroenergetycznego, więc pewnie MAP zrezygnuje z poszukiwania dodatkowych mechanizmów. Nam zależało, by cenę energii zbliżyć do ceny jej wytwarzania. Stąd ograniczenie nadmiarowego przychodu spółek poprzez nałożenie limitu na przychody. Robimy to, na co pozwalają nam unijne rozporządzenia i dyrektywy dotyczące systemu wyznaczania cen energii. Jesteśmy też liderem koalicji państw, która domaga się limitowania cen gazu w ramach transakcji hurtowych. Druga grupa, której liderem jest Francja, chce wprowadzić ograniczenia na rolę gazu w określaniu cen energii.
Z czego wynikają opory części krajów UE przed wprowadzeniem limitu cen gazu?
Oficjalnie to nadmierna ingerencja w wolny rynek. My uważamy, że jest kryzys, który wymaga nadzwyczajnych środków.
Które państwo byłoby najbardziej stratne na wprowadzeniu takiego limitu?
Najbardziej stratni byliby dostawcy. To jest bardziej dyskusja o granicach wolnego rynku i o tym, czy można zawieszać pewne jego elementy w czasie kryzysu. My uważamy, że przy tych szalonych cenach gazu i innych surowców jest to instrument jak najbardziej uzasadniony. Wiele państw podziela ten pogląd. Jeszcze miesiąc temu cena maksymalna gazu w ogóle nie była przedmiotem rozmowy, poza limitem ceny na paliwo rosyjskie. Na dzisiaj już tylko Niemcy, Dania, Węgry i Holandia są przeciwne. Ale i w tej grupie stanowiska się zmieniają – jedynie Niemcy są nadal twardo przeciw.
Czy krajowy system osłon dla odbiorców energii i ciepła jest domknięty?
Można tak powiedzieć. W tym roku musimy jeszcze przygotować ustawę dotyczącą taryfy na gaz na kolejny rok. Podobnie jak w tym ochroną obejmiemy zapewne odbiorców wrażliwych, takich jak szkoły, przedszkola, szpitale, żłobki oraz odbiorców indywidualnych. Do rozstrzygnięcia będzie co najwyżej kwestia, na jakim poziomie będzie ta ochrona.
Jakiej podwyżki cen gazu mogą się spodziewać odbiorcy indywidualni w przyszłym roku?
Tego jeszcze nie określiliśmy.
Ale tu też będą ceny maksymalne?