- Most Krymski ma znaczenie logistyczne, wojskowe, ale też propagandowe. To była budowa największego mostu w Rosji. Putin osobiście przejechał przez niego Kamazem. A teraz ta tętnica Krymu z "macierzą" krwawi - ocenił Cielma, redaktor „Nowej Techniki Wojskowej”.

Reklama

W sobotę rano, dzień po 70. urodzinach Władimira Putina, na Moście Krymskim, łączącym Rosję z okupowanym półwyspem, doszło do wybuchu. Zawaliły się przęsła jezdni, uszkodzona została część kolejowa.

"Most Krymski to symbol epoki Putina” – napisał jeden z prokremlowskich kanałów na Telegramie, porównując atak do "zamachu na samego Putina".

Reklama

Portal niezależnej telewizji Nastojaszczeje Wriemia nazwał kilka tygodni temu Most Krymski"projektem epoki", "ukochanym mostem Putina" i jednocześnie "potencjalnym celem ukraińskich sił zbrojnych".

Na otwarcie mostu w 2018 roku, cztery lata po aneksji Krymu, rosyjski przywódca przyjechał osobiście. Wsiadł za kierownicę ciężarówki kamaz i z dumą przejechał nad wodami Zatoki Kerczeńskiej, podkreślając, że "to najdłuższy most w Europie".

19-kilometrowy most budowano przez 3,5 roku, a to "honorowe" zadanie Putin powierzył osobie ze swego najbliższego otoczenia - oligarsze Arkadijowi Rotenbergowi. W 2020 roku, jak przypomina Nastojaszczeje Wriemia, biznesmen dostał za to order Bohatera Pracy.

Kosztował trzy razy więcej niż pałac Putina

Koszt budowy mostu jest szacowany na 3,6 mld USD. To ponad trzy razy więcej niż kosztował snobistyczny pałac Putina pod Gelendżykiem, zbudowany - według Fundacji Aleksieja Nawalnego - potajemnie za pieniądze rosyjskiego podatnika. Ale w odróżnieniu od niego most miał służyć nie tylko Putinowi.

Reklama

Obiekt ma ważne znaczenie strategiczne, ponieważ przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji i zajęciem terytoriów na południu Ukrainy była to jedyna oprócz lotniczej trasa na okupowany Krym. Przez most, który ma część drogową i kolejową, dostarczano na Krym zaopatrzenie, w tym żywność i materiały budowlane.

Po rozpoczęciu inwazji most stał się kluczowy dla przerzutu wojsk i uzbrojenia dla rosyjskich wojsk na południu Ukrainy. - Na południowym kierunku linia kolejowa przez Most Krymski była dla Rosjan najważniejsza. To była bezpieczna trasa, dwutorowa, nowa - mówi Mariusz Cielma.

- Druga linia biegnie przez "korytarz lądowy" na terenach okupowanych Ukrainy, zajętych po 24 lutego i służy bardziej do zabezpieczenia przerzutu wojsk pomiędzy Donbasem a Chersoniem, jest dosyć często atakowana przez siły ukraińskie - dodał.

"Ważny element rosyjskiej inwazji"

Od początku uważany przez Kijów i państwa Zachodu za obiekt uderzający w integralność terytorialną Ukrainy, w czasie pełnowymiarowej wojny Most Krymski stał się ważnym elementem rosyjskiej inwazji. A tym samym uprawnionym celem dla ukraińskich sił zbrojnych. W świetle prawa międzynarodowego Krym nie jest terytorium Rosji, lecz Ukrainy. Przez most przewożone są ładunki wojskowe, używane do agresji na suwerenne państwo. Władze Ukrainy od dawna sugerowały, że może się on stać celem ataku.

"Komsomolskaja Prawda" pisała 21 maja 2018 roku, że "jest to strategiczny obiekt, którzy łączy półwysep z resztą kraju i jest broniony na lądzie, wodzie, pod wodą, w powietrzu i w kosmosie".

Rosyjskie media propagandowe poświęciły wiele uwagi temu, jak nadzwyczajnie broniony jest ten strategiczny obiekt. To zaawansowane siły obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, w tym systemy S-400 i dodatkowa ochrona m.in. w postaci zestawów przeciwlotniczych Pancyr-S, systemy podwodne, nawodne i kontrole lądowe.

Atak bolesny dla Rosjan

O tym, jak bolesny dla Rosjan stał się sobotni atak na most, który najprawdopodobniej był ukraińską dywersją (Kijów oficjalnie tego nie potwierdza), świadczy reakcja ludzi na samym Krymie, a także wściekłość internautów w rosyjskich mediach społecznościowych, którzy wzywają do "ostatecznego uderzenia", przejścia od "specjalnej operacji wojskowej" do oficjalnej wojny oraz do walki "bez zasad".

Na Ukraińcach nie robi to specjalnego wrażenia, bo dla nich to wszystko jest faktem już od 24 lutego. Rosja prowadzi wojnę, choć tak jej nie nazywa. Atakuje obiekty cywilne - domy mieszkalne, szpitale i szkoły, centra handlowe, elektrociepłownie, tamy, mosty. Zabija dzieci, kobiety, starców, torturuje, umieszcza ludzi w obozach, przymusowo deportuje. Kłamstwa rosyjskiej propagandy, fałszującej obraz "specjalnej operacji wojskowej", stopniowo zaczynają być oczywiste również dla samych Rosjan. To zadanie, które jest poza mocą sprawczą Ukrainy czy Zachodu, realizują swoimi działaniami rosyjskie władze.

- Poprzez tzw. częściową mobilizację Putin przeniósł wojnę z ekranu telewizora i odległej Ukrainy do rosyjskich domów. Atak na "super chroniony" obiekt infrastruktury doprowadził do paniki na Krymie - mówi Mariusz Cielma.

Z doniesień mediów wynika, że władze Krymu uspokajają mieszkańców i wprowadziły już ograniczenia dotyczące sprzedażyjedzenia i paliwa. Odcięcie dróg wyjazdu z Krymu dla jego mieszkańców i licznych - według rosyjskich władz - turystów na pewno obniża poczucie komfortu mieszkańców "przyłączonych" przez Rosję terenów, którym rzekomo Kreml miał zapewnić pełne bezpieczeństwo.

- Moim zdaniem pytanie o to, czy Rosja jest w stanie to zrobić, zadają sobie dzisiaj mieszkańcy Krymu, nie mówiąc już o terenach okupowanych w ostatnich miesiącach - zaznacza Cielma.

Skala uszkodzeń mostu i czas, który będzie potrzebny na ich naprawienie, nie są na razie jasne; władze rosyjskie podają na ten temat sprzeczne informacje. Według oświadczeń władz okupacyjnych ruch samochodowy zostanie wznowiony w ciągu dnia, a kolejowy - wieczorem.

- Tak czy inaczej reputacja Rosji jako gwaranta bezpieczeństwa na okupowanym terytorium została znacznie nadszarpnięta - uważa Cielma. - Atak na most składa się w całość upadającej reputacji Rosji jako gwaranta. To był dla Rosji ciężki wrzesień na froncie: pasmo porażek, utrata tysięcy kilometrów kwadratowych terenu. A teraz zaczął się ciężki październik - powiedział analityk.