- W ubiegłym tygodniu Polska zaprezentowała w grupie państw nowe propozycje do kolejnego pakietu sankcyjnego. Podjęliśmy rozmowy z Komisją Europejską i innymi państwami członkowskimi, pamiętając o tym, że musimy zachować jedność. Dzisiaj Komisja Europejska przedstawiła propozycje zapisów legislacyjnych regulacji sankcyjnych. W tej chwili analizujemy te propozycje, ale mogę powiedzieć, że w tym ósmym pakiecie znalazł się cały szereg rozwiązań zaproponowanych przez Polskę i przez grupę naszych koalicjantów - podkreślił Sadoś.
Polskie propozycje "były znacznie bardziej ambitne"
- Między innymi kryminalizujemy obchodzenie sankcji. Osoby, czy podmioty uczestniczące w obchodzeniu sankcji zostaną nimi objęte. W pakiecie sankcyjnym znajduje się lista kilkudziesięciu osób zaangażowanych w rosyjski wysiłek wojskowy, przygotowanie fałszywych referendów. Wciągamy na listy sankcyjne cały szereg dóbr, produktów importowanych z Rosji. Szacujemy wartość tego importu na dobrze ponad 10 mld euro. Znajdzie się tutaj stal, produkty ze stali, drewno, papier, cały szereg innych produktów, których sprzedaż zasila rosyjski budżet - wyliczał ambasador.
Po stronie eksportu, na listy sankcyjne mają być wciągnięte wyroby elektroniczne, mikroprocesory, wyroby wykorzystywane w przemyśle lotniczym, takie jak opony, czy oleje.
- Oczywiście propozycje przekazane przez Polskę i przez grono naszych koalicjantów były znacznie bardziej ambitne, niż te przedstawione w projekcie Komisji - zastrzegł polski dyplomata.
- Mamy nadzieję ustanowienia mechanizmu, zapowiedzianego wcześniej w gronie państw G7, wprowadzenia maksymalnych cen na rosyjską ropę, która miałaby być transportowana tankowcami do państw trzecich. To jest mechanizm, który wymusza spadek ceny. Sama groźba wprowadzenia tej sankcji powoduje konsekwentne obniżanie się ceny za baryłkę rosyjskiej ropy. Mamy nadzieję, że prace będą finalizowane w kolejnych dniach roboczych, tak żeby ósmy pakiet mógł być przyjęty przed nieformalnym szczytem Rady Europejskiej, który odbędzie się w przyszłym tygodniu w Pradze - skonkludował Sadoś.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz