"Po ataku na Ukrainie ekonomiści ostrzegają przed deglobalizacją, groźbą inflacji i kryzysem, a politolodzy przed powrotem polityki podbojów i konfrontacji. Najbardziej pewnym wyzwaniem będzie jednak kwestia bezpieczeństwa energetycznego, która zmieni sposób myślenia o roli rządu w regulowaniu rynku i zapewnianiu tego bezpieczeństwa" - piszą Jason Bordoff z Uniwersytetu Columbia, szef Centrum ds. Globalnej Polityki Energetycznej oraz Meghan O’Sullivan, ekspertka ds. energii i profesor Uniwersytetu Harvarda.

Reklama

Elementem odwrotu od globalizacji będzie zapewne łączenie się państw w strategiczne bloki energetyczne, co przerwie trwający do dziesięcioleci proces tworzenia coraz ściślejszych połączeń energetycznych na świecie. Co więcej, po 40 latach deregulowania sektora energii zachodnie rządy zaczynają sobie teraz zdawać sprawę, że w obecnej sytuacji nie mogą go już pozostawić wyłącznie pod kontrolą "niewidzialnej ręki rynku" - prognozują O'Sullivan i Bordoff.

"Teraz rządy państw Zachodu zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że będą musiały odgrywać bardziej istotną rolę w wielu obszarach dotyczących bezpieczeństwa energetycznego, od budowania bądź wyłączania z użytku stosownej infrastruktury, przez stwarzanie zachęt dla firm prywatnych dotyczących zwiększenia produkcji, po efektywną politykę przygotowującą transformację energetyczną" - oceniają autorzy.

"Nowy energetyczny porządek świata"

"To jak rządy odpowiedzą na te wyzwania, które są pochodną inwazji Rosji na Ukrainę, ukształtuje nowy energetyczny porządek świata na nadchodzące dekady" - podkreślają.

Będzie to wymagało wiele rozwagi, ponieważ zbyt daleko idące interwencje na rynku ropy w USA, począwszy od limitów importu wprowadzonych w 1959 roku za prezydenta Dwighta Eisenhowera, przyniosły wiele kłopotów. Tymczasem "kryzys energetyczny zapoczątkowany przez inwazję Rosji na Ukrainę może stać się najgorszym kryzysem od półwiecza" - przypominają O'Sullivan i Bordoff.

"Zważywszy, że Rosja jest dominującym producentem ropy, gazu, węgla i nisko wzbogaconego uranu, kłopoty z dostępem do źródeł energii mogą być tak poważne, że przyspieszą inflację, wymuszą racjonowanie energii i doprowadzą do upadku wielu firm" - piszą eksperci.

Ceny ropy są bardzo wysokie, ale nie osiągnęły poziomów rekordowych, ponieważ na razie sytuację na rynku łagodzą dwa czynniki: uwolnienie ogromnych ilości surowca z rezerw strategicznych USA oraz stosunkowo mały popyt w Chinach, spowodowany lockdownami, które rząd wprowadza ze względu na pandemię.

Reklama

"Tym muszą zająć się rządy"

Wojna na Ukrainie, sankcje nałożone na Rosję zmuszają Europę do przestawienia się na inne źródła zaopatrzenia w surowce energetyczne, a to wymaga stworzenia właściwej infrastruktury, jak porty i terminale LNG dużej pojemności. "Sektor prywatny ma zbyt mało zachęt, by inwestować w taką infrastrukturę (...). Muszą się tym zająć rządy" - piszą autorzy.

Dlatego też "nadchodzący porządek energetyczny będzie zdefiniowany przez interwencje rządowe na niespotykaną ostatnio skalę" - oceniają.

Dyplomacja również może być taką formą działań rządu, która pomoże zapewnić bezpieczeństwo krajom zagrożonym niedoborem paliw. USA wysyłały już swych dyplomatów do między innymi Japonii, Korei Południowej, by przekonać je do zrezygnowania z pewnych dostaw i przekierowania transportów surowca do Europy. Również posłańcy USA skłonili Katar do sprzedaży gazu państwom europejskim.

"Inwestycje rządu mogą być też nieodzowne do budowy infrastruktury dostosowanej do transformacji energetycznej czy nawet takiej, która po odejściu do paliw kopalnych stanie się bezużyteczna - piszą eksperci. Taka konieczność wynika z niedostatków gospodarki ściśle rynkowej, ponieważ prywatni przedsiębiorcy nie zdecydują się na finansowanie projektów, które zwrócą zainwestowane środki dopiero w odległej przyszłości lub po pewnym czasie przestaną być rentowne" - zwracają uwagę O'Sullivan i Bordoff.

Siły rynkowe nie wystarczą też, by jednocześnie walczyć ze skutkami kryzysu energetycznego związanego w wojną na Ukrainie i dbać o postępy w rozwoju alternatywnych źródeł energii.

"Bez interwencji rządu, umiarkowanej i dostosowanej do potrzeb, ale tym niemniej zwiększonej, świat będzie ponosił konsekwencje załamania bezpieczeństwa energetycznego lub fatalne skutki zmiany klimatu - albo jednego i drugiego" - konkludują autorzy.