"Dziesiątki tysięcy protestujących zgromadziły się w Brukseli 20 czerwca. Skandowali Stop NATO" – informował "Global Times" na temat rzekomego protestu.

Dezinformacja w Chinach

Jak zauważa belgijski dziennik "Het Laatste Nieuws", protest związkowców dotyczył rosnących kosztów życia i nie miał nic wspólnego z Sojuszem Północnoatlantyckim. Gazeta przypomina, że Chiny znane są z rozpowszechniania fake newsów, a należące do państwa media od lat dezinformują światową opinię publiczną.

Reklama

Przed dwoma laty "Global Times" oskarżał Włochy o spowodowanie pandemii Covid-19. Dziennikarze gazety próbowali udowadniać, że koronawirus powstał w tym kraju. W marcu 2020 roku Zhao Lijian, rzecznik chińskiego MSZ, napisał z kolei na Twitterze, że Covid-19 został przywieziony do ChRL przez żołnierzy amerykańskich biorących udział w Igrzyskach Wojskowych w Wuhan.

Reklama

Jak zauważa profesor Thussu, Chińczycy są stosunkowo nowi w dezinformacyjnej grze prowadzonej od dziesięcioleci między Zachodem a Rosją. Wcześniej nie mieli oni powodu, aby wydawać środki w celu wpływania na międzynarodową narrację – twierdzi naukowiec cytowany w raporcie Reuters Institute poświęconym wykorzystywaniu mediów w wojnie propagandowej.

Przez dziesięciolecia Chiny skupiały się głównie na cenzurze własnych obywateli i wydalaniu korespondentów zagranicznych z Chin kontynentalnych. Teraz reżim próbuje także kształtować narrację informacyjną na arenie międzynarodowej – uważa prof. Thussu.

Reklama

Wyrafinowana strategia

Jego zdaniem Chiny zbudowały wyrafinowaną strategię, aby przedstawić przywództwo kraju w dobrym świetle. Od 2009 roku Pekin miał wydać około 6,6 miliarda dolarów na wzmocnienie swojej obecności w mediach na całym świecie.

Według najnowszego raportu Brookings Institution i Alliance for Securing Democracy, treści odzwierciedlające stanowisko Pekinu w kwestii praw człowieka i początków pandemii Covid-19 regularnie pojawiają się obecnie wśród najlepszych wyników w Google, Bing i YouTube - napisał niedawno amerykański dziennik "Wall Street Journal".

Gazeta ocenia, że zdolność chińskiego rządu do wpływania na najlepsze wyniki wyszukiwania poza granicami ChRL wynika z dużych inwestycji Pekinu w budowę międzynarodowej sieci stron internetowych, agencji informacyjnych i kanałów nadawczych. "Wszystko po to, aby umocnić pozycje Pekinu na całym świecie" – podkreśla "WSJ".

Pekin i Moskwa zwalczają wolność słowa we własnych granicach, podczas gdy kontrolowane przez nie media są za granicą bardziej aktywne niż kiedykolwiek – mówił niedawno Christopher Walker, wiceprezes amerykańskiej fundacji National Endowment for Democracy.