Kiedy słyszy pani polityków i profesorów mówiących, jak powinna być zorganizowana pomoc uchodźcom, to co sobie pani myśli?
Nie mam za bardzo czasu słuchać osób, które teoretyzują. Ale z tego, co do mnie dociera, to wszyscy mówią jedno: to powinna być zinstytucjonalizowana pomoc. A fakt jest taki, że w samej stolicy jako oddolna grupa zakwaterowaliśmy kilka tysięcy osób. To jest postawione na głowie, bo to nie jest nasze zadanie i tak nie powinno być.
To dlaczego to robicie?
Bo właśnie nie ma odgórnych działań. A na pewno nie ma ich na miarę potrzeb. Mam przewrotne poczucie, że dopóki organizacje pozarządowe będą sprawnie działać, dopóty nic się nie zmieni.
Reklama
Czyli blokujecie rozwiązania systemowe?
Reklama
Poniekąd. Prawda jest taka, że oddolne organizacje mają tę przewagę, że mogą działać szybciej, nie wiąże ich biurokracja. Dzięki temu, że jest to oddolne działanie grona zaufanych osób, to mamy większe szanse wyeliminowania sytuacji zagrożenia, w której np. ktoś zaproponuje niegodne warunki albo stworzy zagrożenie dla rodziny. U nas tego nie ma, bo my działamy na zasadzie sieci. Na większą skalę trudno to zrobić.
Rozumiem, że systemowe rozwiązania potrzebują czasu. Ale kiedy dostaję zapytanie od wojewody mazowieckiego, czy możemy dostarczyć parówki na warszawski Torwar (gdzie przebywają uchodźcy - red.), to zaczynam mieć wątpliwości, czy w ogóle powstaną.
Parówki?
Parówki, cytryny. Tak, co jakiś czas takie zapytania dostajemy. I co ja mam zrobić, jeśli chodzi o potrzebę cytryn na Torwarze? Tak na poważnie, te prośby to chyba efekt chaosu, w którym wszyscy próbują się jakoś odnaleźć.
Według wiceministra spraw wewnętrznych Pawła Szefernakera od początku polskim pomysłem na pomoc uchodźcom było współdziałanie rządu, samorządów i obywateli.
Tej współpracy brak. Albo inaczej: ta sytuacja pokazuje, jak działa „współpraca” z trzecim sektorem w Polsce - od lat NGO wyręczają państwo w kwestiach związanych z pomocą socjalną, psychologiczną, medyczną.
Skoro wyręczają skutecznie, to po co zmieniać ten stan?
Działacze i działaczki organizacji pozarządowych czują frustrację, że zostali pozostawieni sami sobie.
Jaki macie układ z administracją publiczną?
Żadnego. Przepływ informacji działa sprawnie tylko na oddolnym poziomie.