Jak z perspektywy bankowca ocenia pan pakiet Fit for 55, przyspieszający transformację energetyczną i realizację polityki klimatycznej UE?
"Transformacja" oznacza proces rozłożony w czasie. W przypadku pakietu Fit for 55, zaproponowanego przez Komisję Europejską i szeroko dyskutowanego, trudno mówić o transformacji. To już jest rewolucja. Inwestycje energetyczne realizuje się w ciągu kilku lat. Pakiet Fit for 55 zakłada, że zmniejszymy emisję gazów cieplarnianych o 55 proc. wobec 1990 r., czyli zostało nam niespełna 9 lat. Eksperci naszego banku w głośnym już raporcie wyliczyli, że dodatkowy koszt takiego rozwiązania sięgnie około biliona złotych. Nadplanowy - wobec obowiązującego Fit for 40, gdzie wydatki dla Polski szacowane są na 1,5 bln zł. Są to kwoty astronomiczne.
Skąd wziąć dodatkowe pieniądze na Fit for 55?
Jeśli pakiet zostałby przyjęty, to wszystkie środki, jakimi dysponuje polski sektor bankowy, powinny być skierowane na związane z tym inwestycje, co jest oczywiście niemożliwe i niezgodne z polityką równoważenia ryzyka czy branżowymi limitami koncentracji.
Reklama
Unia Europejska zaproponowała bezzwrotne dotacje i zwrotne pożyczki na realizację celów polityki klimatycznej, jednak to nie wystarczy. Pieniądze będą więc pochodzić z kieszeni konsumentów, bo wdrożenie pakietu przyniesie wzrost cen energii. Największy wpływ na to będą miały drożejące uprawnienia do emisji CO2.