Szantażowanie dostawami energii przez Kreml, koncentracja wojsk Rosji na granicy z Ukrainą i zaognianie przez Mińsk i Moskwę kryzysu migracyjnego spowodowały, że w Waszyngtonie na nowo rozgorzała dyskusja o gazociągu Nord Stream 2. Republikanie, a wraz z nimi część demokratów, nasilili swoje wezwania do przyjęcia w Senacie do budżetu obronnego na rok 2022 poprawki, która w praktyce nakazywałaby rządowi USA nałożenie sankcji na spółkę Nord Stream 2 AG i jej szefa Matthiasa Warniga. O taką decyzję apelował w weekend do wyższej izby amerykańskiego parlamentu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Nawet jeśli Senat przegłosuje poprawkę, a rząd zastosuje się do niej, to wątpliwe pozostaje, czy zapobiegnie to uruchomieniu gazociągu. Budowa została ukończona i instalacja czeka na certyfikację. Biały Dom wydaje się pogodzony z tym, że projekt prędzej czy później ruszy, i konsekwentnie nie zamierza ryzykować, by sankcje doprowadziły do pogorszenia relacji z Niemcami, uznawanymi przez Joego Bidena za kluczowego europejskiego sojusznika. Ta obrana przez Waszyngton w tym roku linia wcale nie była oczywista, nieoficjalnie sekretarz stanu Antony Blinken próbował wiosną forsować ostrzejszą politykę, ale jego frakcja poniosła fiasko. – W tej sprawie w administracji są mocne podziały. Liczymy na rozmowy koalicyjne w Niemczech, to, że przeważy w nich krytyczne podejście do Nord Stream 2 Zielonych i Berlin sam podejmie kroki – mówi nam amerykańskie źródło dyplomatyczne.