Czy rzeczywiście majątek i dochody przodków sprzed wieków mogą istotnie wpłynąć na dzisiejsze zarobki? Wydaje się to nieprawdopodobne, a tak właśnie jest. W celu oszacowania skali mobilności społecznej Guglielmo Barone (Uniwersytet Padewski) i Sauro Mocetti (Bank Włoch) połączyli florencki spis podatkowy z 1427 r. ze współczesnymi danymi podatkowymi mieszkańców miasta, używając nazwisk charakterystycznych dla regionu. Wyniki ich badania najłatwiej uzmysłowić sobie poprzez eksperyment myślowy: co się stanie, gdy współczesny Florentczyk "podmieni" swoich przodków z 1427 r.? Jak pokazują dane, bycie potomkiem bogatego rodu (takiego, którego majątek był w dziewiątym decylu rozkładu, a więc był wyższy lub równy majątkowi 90 proc. rodzin), zamiast biednego (majątek w drugim decylu rozkładu), zwiększa dzisiejsze aktywa o 12 proc. Zgodnie z intuicją dochód wykazuje mniejszą korelację – "podmiana" biednych przodków na bogatych przynosi dochody wyższe o 5 proc.
Czy chodzi jedynie o majątek przekazywany z pokolenia na pokolenie? Gdyby tak było, dalece posunięta redystrybucja majątku w społeczeństwie powinna zredukować do zera korelację majątku osób żyjących dzisiaj i ich przodków. W interesującym badaniu Alberto Alesina (zmarły w 2020 r. wybitny włoski ekonomista polityczny) wraz ze współautorami przeanalizowali losy chińskich elit podczas burzliwego XX w. Najpierw grupa Alesiny pokazała, że komunistyczna reforma rolna (1945–1949) skutecznie odebrała możnym majątki ziemskie, a rewolucja kulturalna z lat 1966–1969 odebrała dawnym elitom możliwość kształcenia na uniwersytetach. Wydawałoby się więc, że efekty działań były zgodne z zamierzeniami Mao Zedonga. Jednak coś zaskakującego można zauważyć w chińskich danych dochodowych z 2010 r. Pokolenie wnuków przedrewolucyjnej elity znowu zaczyna zarabiać znacznie więcej (o 16 proc.) niż średnia krajowa. Skoro ich rodzice wychowali się w komunistycznych Chinach bez majątku oraz bez możliwości uzyskania formalnej edukacji, z czego wynika powrót przywileju dochodowego?