Od wtorkowego przedpołudnia, przez ponad trzy godziny, Trybunał wysłuchiwał uczestników rozprawy - prawników reprezentujących szefa rządu oraz przedstawicieli prezydenta, Sejmu, Prokuratora Generalnego oraz Rzecznika Praw Obywatelskich.

Reklama

Jak mówił w imieniu szefa rządu prezes Rządowego Centrum Legislacji Krzysztof Szczucki, "w przekonaniu premiera TSUE nie może wyposażyć sądów krajowych państw członkowskich w kompetencje do orzekania w sposób niezgodny, czy do pomijania konstytucji państwa członkowskiego". "Nie ma sensu konstytucja, która nie byłaby aktem najwyższej rangi w państwie" - podkreślił.

- Inaczej byłoby pewnie, gdyby UE była federacją. (...) Ale jak wiemy, UE nie jest federacją. Na to nie ma politycznej, prawnej i społecznej zgody - zaznaczył.

Jednocześnie Szczucki ocenił, że "argumenty dotyczące tego, że wniosek przedłożony przez premiera Trybunałowi zmierza do wyprowadzenia Polski z UE, są tak samo prawdziwe i prawdopodobne, jak możliwość wyjścia z UE Danii, Czech, Rumunii, Francji, czy Niemiec".

Reklama

Z kolei reprezentująca prezydenta Andrzeja Dudę jego doradczyni Anna Surówka-Pasek zaznaczyła, że zgodnie ze stanowiskiem prezydenta "TK ma prawo badać zgodność traktatów tworzących UE z polską konstytucją". - Sam TK w swoich orzeczeniach, które dotyczyły najpierw Traktatu akcesyjnego, a później Traktatu z Lizbony wskazywał, że pozostaje sądem ostatniego prawa i że jednak konstytucja ma kluczowe znaczenia dla określenia relacji prawa polskiego do prawa UE - zaznaczyła Surówka-Pasek.

"Konstytucja prawem nadrzędnym"

Stanowisko Sejmu przedstawił poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Jak powiedział, zarzuty zawarte we wniosku premiera zasługują na uznanie. Mularczyk zauważył przy tym, że po podpisaniu traktatów zmieniło się rozumienie w orzecznictwie TSUE zasady pierwszeństwa prawa UE. Poseł PiS podkreślił, że sądy konstytucyjne państw członkowskich jednoznacznie opowiadają się za zasadą najwyższej mocy prawnej konstytucji krajowych i wskazują, że prawo UE ma charakter podporządkowany. Mularczyk zaznaczył też, że pierwszeństwo prawa unijnego dotyczy "poziomu podkonstytucyjnego".

Jak zapewnił, według Sejmu polska konstytucja na terytorium Polski jest prawem nadrzędnym i korzysta z zasady pierwszeństwa nad prawem UE. - Prawo unijne w tym też normy, powstające w wyniku działalności orzeczniczej TSUE nie mogą zobowiązywać sądów krajowych do odstąpienia od stosowani konstytucji - wskazał Mularczyk.

Reklama

Z wątpliwościami zawartymi we wniosku szefa rządu zgodził się też Prokurator Generalny. Jego przedstawiciel, prok. Sebastian Bańko powiedział we wtorek przed TK, że najnowsze orzecznictwo TSUE wyszło daleko za literę i ducha traktatu, dając UE prawo do ingerowania w ustrój organów wymiaru sprawiedliwości państw członkowskich. - Sytuacja, w której organy organizacji międzynarodowych samodzielnie określają swoje kompetencje z pominięciem konstytucyjnego umocowania swojego działania, a następnie nakazują organom stosującym prawo pomijać uregulowania ustawowe i konstytucyjne albo kontrolować niezawisłość sędziów lub uchwał KRS, stanowi pogwałcenie zasady nadrzędności konstytucji i zasady bezpośredniego jej stosowania - mówił prok. Bańko.

RPO: Taką zasadę Polska i naród polski przyjęły przystępując do Unii

Z tymi stanowiskami nie zgodził się RPO Adam Bodnar. Zawnioskował on o umorzenie sprawy wniosku premiera przez TK. - Jeśli rzeczywiście istnieją jakieś wątpliwości, to należy zadać pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE. Taką zasadę Polska i naród polski przyjęły przystępując do Unii i potwierdzając tę decyzję w referendum akcesyjnym - zaznaczył Rzecznik.

- Porządek prawny UE jest elastyczny. Przewiduje sytuacje, kiedy państwa członkowskie nie chcą uczestniczyć w części współpracy. (...) Ta różnorodność i odmienność jest czymś naturalnym w porządku prawa unijnego, ale ta odmienność nie może prowadzić do wypaczenia podstaw funkcjonowania UE, które się zasadzają na efektywnej ochronie prawnej i na podstawowych gwarancjach niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziów - mówił Bodnar.

Jak podkreślił wtorkowa sprawa przed TK "nie jest sprawą techniczną", zaś jeśli TK przychyli się do takiej interpretacji, "to tak naprawdę będzie igrał z ogniem (...) potencjalnego wyprowadzenia Polski z UE".

Wniosek o pytanie prejudycjalne

Sprawą zajmował się pięcioosobowy skład sędziowski pod przewodnictwem prezes Trybunału Julii Przyłębskiej. Jeszcze w piątek RPO, który bierze udział w sprawie wniósł, aby TK orzekał w pełnym składzie. Rzecznik domagał się też odroczenia rozprawy z uwagi na potrzebę zapoznania się z obszernym stanowiskiem Sejmu w tej sprawie, które otrzymał w piątek. Trybunał nie uwzględnił tego wniosku.

Jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy RPO Adam Bodnar złożył wniosek formalny o zadanie przez TK pytania prejudycjalnego do Trybunału Sprawiedliwości UE. Przyłębska poinformowała, że ws. tego wniosku TK zdecyduje "integralnie podczas narady w trakcie postępowania".

Liczący 129 stron wniosek premiera został sformułowany po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z początku marca odnoszącego się do możliwości kontroli przez sądy prawidłowości procesu powołania sędziego. Jak informował wówczas rzecznik premiera Piotr Müller, wniosek dotyczy on kompleksowego rozstrzygnięcia kwestii kolizji norm prawa europejskiego z konstytucją oraz potwierdzenia dotychczasowego orzecznictwa w tym zakresie.

Trwa ładowanie wpisu

Rozprawa na wniosek premiera Morawieckiego

Premier zwrócił się do TK o zbadanie zgodności z konstytucją trzech przepisów Traktatu o UE - zarzuty sprowadzają się m.in. do pytania o zgodność z konstytucją zasady pierwszeństwa prawa UE oraz zasady lojalnej współpracy Unii i państw członkowskich.

Przepisy, których kontroli chciał premier, w zaskarżonym rozumieniu m.in. uprawniają lub zobowiązują krajowy organ do odstąpienia od stosowania polskiej konstytucji lub nakazują stosować przepisy prawa w sposób z nią niezgodny. Jak podkreślono we wniosku, takie rozumienie przepisu budzi "daleko idące i uzasadnione wątpliwości konstytucyjne, nie znajdując żadnego potwierdzenia w tekście traktatów będących przedmiotem kontroli TK". Premier zaskarżył też m.in. normę Traktatu w rozumieniu, w którym uprawnia lub zobowiązuje organ do stosowania przepisu, który na mocy orzeczenia TK utracił moc obowiązującą.

Istotne zastrzeżenia konstytucyjne premiera budził też przepis prawa unijnego w rozumieniu, które uprawnia sąd do kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez prezydenta oraz uchwał KRS ws. powołania sędziów.

TSUE

Złożenie wniosku zapowiedziano po tym, gdy TSUE odpowiadając w marcu na pytania Naczelnego Sądu Administracyjnego orzekł, że "kolejne nowelizacje ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, które doprowadziły do zniesienia skutecznej kontroli sądowej rozstrzygnięć Rady o przedstawieniu prezydentowi wniosków o powołanie kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego, mogą naruszać prawo UE". Według TSUE, jeżeli sąd krajowy uzna, że te zmiany naruszają prawo UE, to ma obowiązek odstąpić od zastosowania tych przepisów.

W czerwcu Komisja Europejska w liście do członków polskiego rządu zaapelowała o wycofanie z TK wniosku premiera. Według Komisji wniosek ten "wydaje się podważać podstawowe zasady prawa UE, w szczególności zasadę, iż prawo Unii jest nadrzędne w stosunku do prawa krajowego, a orzeczenia TSUE są wiążące dla wszystkich sądów krajowych i innych organów państwowych państw członkowskich".

Strona polska na początku lipca odpowiedziała na ten list. Możemy potwierdzić, że otrzymaliśmy odpowiedź Polski (...), którą dokładnie analizujemy. Komisja zajmuje jasne stanowisko w sprawie nadrzędności prawa UE: prawo UE ma pierwszeństwo przed prawem krajowym, a ostatnie słowo w sprawie prawa UE zawsze wypowiadane jest w Luksemburgu - przekazywał wtedy PAP rzecznik KE.