– Jest szansa, żeby różnica w poziomie zamożności, która ciążyła nad całą naszą historią i możliwościami, została ostatecznie zniwelowana – deklarował Jarosław Kaczyński, po raz kolejny wybrany na prezesa PiS. Z kolei Donald Tusk proponuje powrót do wojny totalnej z ugrupowaniem Kaczyńskiego. – To zło, które czyni PiS, jest ewidentne, bezwstydne i permanentne – mówił Tusk w sobotnim przemówieniu. Natomiast jego wczorajsze wystąpienie tylko potwierdza krytyczne podejście do Polskiego Ładu. – Kłamstwem jest to, że są to daniny nałożone na bogatych, aby pomóc biednym. Stracą ci, którzy ciężko pracują – stwierdził. Taką strategią PO chce osiągnąć dwa cele. Po pierwsze, liczy na większą polaryzację w społeczeństwie i powrót do dobrze znanej dychotomii PO-PiS, na której mogą zyskać tylko dwaj główni gracze. Po drugie, to próba ponownego podporządkowania sobie sceny politycznej po stronie opozycji.
– Jak w przyszłości będziemy się dogadywać z Szymonem Hołownią, to musimy być dominującym partnerem. Tym bardziej że on i działania jego ugrupowania wciąż są wielką niewiadomą – tłumaczy prominentny działacz Platformy. Chodzi także najpewniej o postawienie w kłopotliwym położeniu Lewicy, by ta nie pomagała więcej PiS w budowaniu większości w Sejmie, jak to miało miejsce przy ratyfikacji decyzji o zasobach własnych UE i unijnego Funduszu Odbudowy. Bo co ważne, w przypadku podatkowej części Polskiego Ładu wobec kłopotów we własnych szeregach PiS może mieć problem z przyjęciem ustawy bez głosów części opozycji.
A politycy partii rządzącej liczą przecież, że spora część beneficjentów podwyżki kwoty wolnej od podatku odwdzięczy się potem przy urnach wyborczych. I tym samym PiS odzyska poparcie na poziomie pozwalającym walczyć o kolejną kadencję.
Czytaj więcej w poniedziałkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej"