Polska i Austria jako ostatnie ratyfikowały decyzję o zasobach własnych UE, która umożliwia uruchomienie Funduszu Odbudowy. Senat ostatecznie zdecydował o przyjęciu ustawy bez preambuły ani rozważanych wcześniej poprawek.
Upór, w jakim przez trzy tygodnie trwał Senat, był zupełnie irracjonalny. Wskazywały na to także opinie zamówione przez marszałka Tomasza Grodzkiego. Przecież Senat nie zajmował się ratyfikacją umowy międzynarodowej, ale decyzją Rady UE. Nie mógł jej zmieniać poprawkami czy uzupełniać, miał tylko w krótkiej ustawie upoważnić prezydenta do ratyfikacji. Ustawa ratyfikacyjna jest specyficzna, ma bardzo ograniczony zakres i czas wykonywania, co podkreślił Trybunał Konstytucyjny w uchwale z 1994 r. Tej wiedzy i legislacyjnego wyczucia zabrakło w Senacie, który próbował dopisać do ustawy treści, które nie mają z nią nic wspólnego. Wykorzystał tę sytuację do uprawiania polityki. To smutne, że projekt – tak ważny dla całej UE – stał się zakładnikiem sporu pomiędzy koalicją a opozycją, która sama określa się jako proeuropejska.