Ustawa z 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych w zasadzie zablokowała powstawanie nowych projektów, wprowadzając wymóg, by wiatraki były umieszczane w odległości nie mniejszej niż 10-krotność wysokości elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych (10H). Ograniczenia miały chronić mieszkańców przed uciążliwościami sąsiadowania z coraz liczniejszymi farmami wiatrowymi, które były najszybszym sposobem na zwiększenie udziału źródeł odnawialnych w wytwarzaniu energii w Polsce, czego oczekiwała od nas Bruksela.
– Po wprowadzeniu obostrzeń przestały się rozwijać nowe tzw. greenfieldowe projekty energetyki wiatrowej na lądzie – 99 proc. terytorium kraju stało się dla nich niedostępne, a pozostały procent nie spełnia kryteriów biznesowych lokowania takich inwestycji – mówi DGP prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki.