Jeżeli nie dogadamy się ze związkowcami m.in. w sprawie zwolnień i, dodatkowo, jeśli nie dostaniemy nowego finansowania, to z początkiem 2021 r. nasza spółka straci płynność i będzie musiała zostać postawiona w stan upadłości – mówi DGP Mariusz Wiatrowski, prezes lotniska Poznań Ławica. To jeden z portów, który w ostatnim czasie znalazł się w dramatycznej sytuacji. Do fatalnego położenia poznańskiego lotniska oprócz wywołanego koronawirusem załamania przychodów dołożyła się konieczność wypłaty wysokich odszkodowań. Port musi je płacić po wprowadzeniu wokół lotniska obszaru ograniczonego użytkowania. Jego władze od dawna narzekają, że prawo ochrony środowiska daje mieszkańcom zbyt wielkie możliwości do walki w sądach o wypłaty wysokich kwot. Port szacuje, że w tym roku będzie musiał zapłacić z tego tytułu 18 mln zł, a w przyszłym – 20 mln zł. Dodatkowo trzeba się liczyć z tym, że koronawirus spowoduje znaczący spadek ruchu przez kilka kolejnych lat. W Poznaniu ostrożnie szacują, że w przyszłym roku liczba pasażerów sięgnie połowy wyniku z 2019 r., a do poziomów sprzed pandemii uda się wrócić dopiero w 2023 lub 2024 r.
Aby nie upaść, lotnisko chce wdrożyć plan ratunkowy. Między innymi w ramach tarczy antykryzysowej dla dużych firm stara się o pożyczkę w wysokości 33 mln zł. Około jedna trzecia tej kwoty może zostać umorzona. Port szykuje też emisję obligacji na 15–17 mln zł. Ze związkowcami rozmawia zaś o zwolnieniach pracowników i redukcji innych kosztów pracy, np. o zawieszeniu nagród. Port szacuje, że z pracy będzie musiało odejść przynajmniej 20 proc. załogi.
Port w Poznaniu, podobnie jak inne lotniska w Polsce, wciąż czeka na obiecaną w maju przez rząd pomoc finansową, która miała pokryć choć część strat. Wiceminister infrastruktury Marcin Horała zapowiedział wówczas, że dość szybko dla wszystkich lotnisk w kraju zostanie rozdzielone 142 mln zł.
O wsparcie dla portów upomniała się niedawno w piśmie do resortu infrastruktury posłanka PO Magdalena Łośko. Pisze w nim m.in., że utrata wypłacalności grozi też lotnisku w Bydgoszczy. Zwraca uwagę, że to decyzją rządu w połowie marca port ten – podobnie jak inne – musiał wstrzymać działalność, bo zakazano lotów międzynarodowych.
Reklama
Z kolei marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz zapowiedział, że wstrzymuje dofinansowanie lotniska w Szczecinie, dopóki obiecanego wsparcia nie przekaże rząd.
W efekcie szczecińskie lotnisko także znalazło się na krawędzi bankructwa. W ciężkiej sytuacji są także porty w Modlinie, Lublinie, Olsztynie czy Łodzi. Władze tego ostatniego myślą teraz o zupełnym przebranżowieniu. – Nie wykluczamy całkowitej zmiany z lotniska pasażerskiego na hub logistyczny – przyznała prezydent Łodzi Hanna Zdanowska.
Przekazanie pomocy rządowej dla lotnisk przeciąga się głównie z powodu wątpliwości Komisji Europejskiej. Ma zastrzeżenia wobec mechanizmu wsparcia zaproponowanego przez resort infrastruktury. Dlatego rząd zaczął szukać nowych rozwiązań. Pomoc dla lotnisk ma być teraz dołączona do tzw. drugiej tarczy antykryzysowej związanej z COVID-19. W uzasadnieniu do poprawki rządowej w tej sprawie wprost można przeczytać o negatywnym stanowisku KE w sprawie modelu pomocy. Przypomnijmy, że rozwiązanie Ministerstwa Infrastruktury zakładało, że porty będą miały refundowane koszty utrzymania minimalnej gotowości operacyjnej w czasie stanu zagrożenia epidemicznego oraz w okresie epidemii.
Wiceminister infrastruktury Marcin Horała przekonuje jednak, że wciąż możliwe są dwa warianty pomocy. – Trwa dialog prenotyfikacyjny z Komisją Europejską. Nie określiła ona, czy zaproponowane przez nas rozwiązanie byłoby niedozwoloną pomocą publiczną – mówi DGP Marcina Horała. Ale przyznaje, że są zastrzeżenia. Według KE pomoc powinna dotyczyć tylko okresu, kiedy na lotniskach nie było ruchu międzynarodowego – czyli od połowy marca do końca czerwca. Wspieranie portów po 1 lipca nie ma uzasadnienia. KE wskazała, że już przed pandemią część polskich lotnisk była deficytowa, a pomoc nie może pokrywać innych kłopotów poza tymi związanymi z koronawirusem. – W związku z tymi wątpliwościami przygotowaliśmy doklejkę do drugiej tarczy antykryzysowej. To jest teraz procedowane w Senacie. Jednocześnie wciąż nie wykluczamy, że w przypadku zgody KE na pierwotne rozwiązanie, 142 mln zł dla lotnisk będzie dzielone według starego mechanizmu – dodaje Marcin Horała. Tak czy inaczej lotniska będą musiały poczekać na rządową pomoc jeszcze kilka tygodni.
Horała dodaje, że nie można mówić o tym, iż to sam brak rządowej dotacji sprawi, że jakieś lotnisko może upaść. Zwłaszcza że ta pomoc nie pokryje w całości kosztów, które wynikają z koronowirusa. – Jeśli mamy do czynienia z rentownym, zdrowym biznesem, to przy przejściowych trudnościach spowodowanych pandemią port może się ratować kredytem komercyjnym – zaznacza.
Z kolei Mariusz Szpikowski, szef przedsiębiorstwa Porty Lotnicze (zarządca Lotniska Chopina), w rozmowie z portalem Pasażer przyznał, że w najbliższym czasie najpewniej trzeba przemyśleć istnienie niektórych lotnisk, „bo nie jest pewne, czy takie lotniska jak Lublin czy Łódź mają odpowiedni potencjał do kontynuowania działalności”.