W Brukseli trwa głosowanie nad nowym prawem, które może ograniczyć wolność użytkowników internetu - przypomina portal tvn24.pl. O co chodzi? O wprowadzenie ograniczeń, dzięki którym firmy fonograficzne, studia filmowe i producenci oprogramowania zarobią miliardy dolarów. Kto na tym straci? My.

Reklama

Teoretycznie chodzi o zharmonizowanie rynków telekomunikacyjnych w Unii. Jednak przy tej okazji różne grupy starają się o wprowadzenie korzystnych dla siebie rozwiązań. Dwa z forsowanych rozwiązań są wyjątkowo dziwne, ale mają duże szanse na zaakceptowanie przez Parlament Europejski

Pierwsza poprawka umożliwia odcinanie od sieci piratów - czyli tych, którzy wymieniają się muzyką, filmami i programami komputerowymi. Sęk w tym, że z jednego komputera korzysta często kilka osób. Dlaczego cała rodzina ma ponosić odpowiedzialność za wyczyny 15-letniego syna? - pytają przeciwnicy tego zapisu.

Inna kuriozalna poprawka daje rządom możliwość decydowania o tym, jakie programy mają być używane w sieci. Nie od dziś wiadomo, że rządy często porozumiewają się z korporacjami, a nie korzystają z "wolnego oprogramowania".

Tak więc "Skype czy nawet Firefox mogą stać się nielegalne w Europie, jeśli nie otrzymają certyfikatów władz" - mówi portalowi tvn24.pl Benjamin Henrion z Fundacji na rzecz Wolnej Infrastruktury Informacyjnej.