Przedłużające się uziemienie boeingów 737 MAX staje się coraz większym problemem dla całej branży lotniczej. Najbardziej uderza to w przewoźników, którzy zamówili dużo takich maszyn. Już wiadomo, że będą one wyłączone z ruchu przynajmniej przez rok. Ich loty wstrzymano 13 marca 2019 r. tuż po drugiej katastrofie takiej maszyny w ciągu kilku miesięcy.
W ostatnich dniach pojawiają się kolejne informacje, które mogą oddalić powrót maszyn do siatki połączeń o kolejne miesiące. "New York Times” ujawnił, że podczas grudniowego audytu zleconego przez amerykański nadzór lotniczy wykryto wcześniej niezgłoszone obawy związane z okablowaniem. Według dziennika trwa badanie, czy dwie sekcje kabli nie znajdują się zbyt blisko siebie, co mogłoby doprowadzić do zwarcia.
Kolejni przewoźnicy zawierają już porozumienia z Boeingiem w sprawie odszkodowań. Rozmowy sfinalizowały m.in. linie Turkish Airlines, które zamówiły aż 75 MAX-ów, z czego do końca minionego roku miały otrzymać 24. Tureckie linie nie sprecyzowały wysokości odszkodowania. Jednak gazeta "Hurriyet” podaje, że przewoźnik wywalczył łącznie 225 mln dol., w tym 150 mln odszkodowania i 75 mln na części zamienne i na szkolenia. Tureckie linie od dłuższego czasu należały do tych przewoźników, którzy ostro wypowiadali się w kwestii rekompensat. Przewoźnik był gotowy do założenia sprawy sądowej przeciwko Boeingowi.
Southwest Airlines, największy na świecie operator boeingów 737 MAX, ogłosiły, że porozumiały się z Boeingiem w sprawie częściowego pokrycia strat w przychodach operacyjnych za 2019 r., które miały wynieść aż 830 mln dol.
Reklama
Poufne porozumienie z Boeingiem osiągnęły też linie American Airlines. Na razie obie strony miały się dogadać w kwestii rekompensat za uziemienie MAX-ów w 2019 r.
Linie lotnicze TUI przedstawiły dokładne wyliczenia w sprawie poniesionych kosztów uziemienia boeingów 737 MAX. W poprzednim roku finansowym wyłączenie maszyn miało kosztować 293 mln euro. Przed uziemieniem przewoźnik korzystał z 15 MAX-ów, a kolejne osiem miało zostać dostarczonych w następnych miesiącach.
Wiele linii liczy jednak, że ostateczne porozumienie z producentem uda się osiągnąć już po tym, kiedy samoloty wrócą do latania. Wtedy precyzyjniej będzie można określić kwoty roszczeń.
Przedłużające się uziemienie MAX-ów mocno uderza w LOT. Nasz narodowy przewoźnik w chwili uziemienia maszyn miał ich pięć. W tym miesiącu ich liczba miała wzrosnąć do 15.
Brak samolotów wymusza redukcję planów dotyczących uruchamiania nowych połączeń. LOT musiał np. przesunąć start tras średniego zasięgu z Budapesztu. W stolicy Węgier przewoźnik chce rozwijać swój hub przesiadkowy, ale brak nowych połączeń, które mają zasilać port, doprowadza do gorszej frekwencji w samolotach LOT-u latających na dalekich trasach do USA i Azji.
Firma ma nie kasować już otwartych tras. To z kolei wiąże się z koniecznością bardzo kosztownego wypożyczania maszyn zastępczych. Jak informuje LOT, w związku z uziemieniem maszyn teraz wynajęte są trzy boeingi 737-800 (poprzednik MAX-ów), jeden boeing 737-700, jeden airbus A320 i trzy mniejsze embraery E195. Przewoźnik przyznaje, że problemy z MAX-ami i konieczność wynajmowania maszyn zastępczych spowodują znaczne pogorszenie wyniku finansowego za 2019 r. Mimo to LOT dość ostrożnie wypowiada się w sprawie walki o pieniądze od Boeinga. „Jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi partnerami – leasingodawcami oraz firmą Boeing i pracujemy nad rozwiązaniem problemu na drodze współpracy” – odpowiada lakonicznie biuro prasowe LOT-u.
Według Adriana Furgalskiego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR przewoźnik zgłosił już roszczenia. – Z moich informacji wynika, że LOT wylicza swoje straty na co najmniej 500 mln zł. W to wchodzą nie tylko koszty wynajęcia maszyn zastępczych, ale także utracone korzyści, do których doszło przez to, że nie dostarczono zamówionych samolotów – twierdzi ekspert. Według niego szacunki dotyczą na razie minionego roku i kwota będzie rosnąć. – Najpewniej naszemu przewoźnikowi nie uda się wywalczyć całej wnioskowanej sumy. Dodatkowo nie będzie to w 100 proc. gotówka. Spodziewam się, że LOT może uzyskać jakieś rabaty przy zamawianiu kolejnych samolotów czy zniżki na części lub różne szkolenia – dodaje Furgalski.
LOT nie chce potwierdzić, czy rzeczywiście zgłosił roszczenie w takiej wysokości. Najpewniej porozumienie zostanie zawarte dopiero po przywróceniu samolotów do latania.