Chodzi o Europejski Fundusz na rzecz Inwestycji Strategicznych (EFIS), który Komisja Europejska stworzyła w 2015 r. jako część planu inwestycyjnego dla Europy. Miał zaradzić problemowi niedostatecznych inwestycji, który powstał po kryzysie finansowym i gospodarczym zapoczątkowanym w 2008 r. Fundusz ustanowiono w ramach Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), a zarządzanie nim powierzono radzie kierowniczej, w której zasiadają przedstawiciele Komisji i EBI.

Reklama

Obraz skuteczności tego narzędzia, jaki wyłania się z ustaleń Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, nie jest jednoznaczny. Raport podaje, że do połowy lipca 2018 r. EBI zatwierdził 65,5 mld euro finansowania, co oznacza, że przekroczono orientacyjną założoną wcześniej kwotę 61 mld euro. Wsparcie z EFIS pozwoliło EBI osiągnąć czterokrotny wzrost prowadzonych przez Bank operacji finansowania podwyższonego ryzyka w porównaniu z poziomem z 2014 r. Audytorzy potwierdzili przy tym podejrzenia, które wysuwano wcześniej. W niektórych przypadkach projekty EFIS mogłyby zostać sfinansowane ze źródeł prywatnych lub innych źródeł publicznych bądź w ramach zwykłych operacji prowadzonych przez EBI (choć na odmiennych warunkach niż w ramach planu Junckera). Promotorzy projektów preferowali finansowanie z EFIS, ponieważ albo było ono tańsze, albo miało dłuższy okres spłaty.

Kontrolerzy podali też w wątpliwość przedstawiane przez EBI i Komisję Europejską szacunki dotyczące dodatkowych uruchomionych inwestycji w kwocie 335 mld euro. Był to w ustach rzeczników KE dowód na skuteczność planu Junckera i argument za jego przedłużeniem. Tymczasem z analizy kontrolerów wynika, że zastosowana metodyka doprowadziła w niektórych przypadkach do przeszacowania zakresu, w jakim wsparcie z EFIS faktycznie skutkowało dodatkowymi inwestycjami w gospodarce realnej. "Ponadto zgłoszone kwoty nie uwzględniają faktu, że niektóre z operacji EFIS zastąpiły inne operacje EBI oraz unijne instrumenty finansowe" - podkreślono w podsumowaniu raportu.

Europejski Trybunał Obrachunkowy zwrócił też uwagę, że brak porównywalnych wskaźników wykonania i monitorowania dla wszystkich unijnych instrumentów finansowych i gwarancji budżetowych zmniejsza przejrzystość i możliwość oceny rezultatów. Z raportu wynika, że finansowanie częściowo zastąpione przez EFIS obejmowało głównie centralnie zarządzane unijne instrumenty finansowe, w szczególności w dziedzinach transportu i energii. Kwestionowane jest też geograficzne rozłożenie inwestycji wspieranych przez plan Junckera, bo środki z niego trafiały głównie do kilku większych państw członkowskich UE-15, posiadających sprawnie funkcjonujące krajowe banki prorozwojowe.

Prezes EBI Werner Hoyer odrzucał na wtorkowej konferencji prasowej w Brukseli te zarzuty. Jak podkreślał, jeśli patrzeć na rozłożenie geograficzne środków z EFIS w relacji do PKB krajów UE, widać, że te zarzuty są nieprawdziwe. Z danych EBI wynika, że, przyjmując takie kryterium, najlepiej radzi sobie Grecja, później Estonia, Portugalia, Hiszpania i Litwa. Jednak jeśli spojrzeć na liczby bezwzględne, to faktycznie największe kwotowo inwestycje realizowane są w takich państwach jak Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania czy Holandia. "Pomysł, że precyzyjna geograficzna dystrybucja jest jedynym sprawiedliwym sposobem rozdziału środków, to mit" - ocenił Hoyer.

Zgodnie z pierwotnym zamysłem EFIS utworzono, aby wykorzystać gwarancję z budżetu UE w wysokości 16 mld euro oraz zasoby własne EBI w kwocie 5 mld euro do zapewnienia finansowania przez grupę EBI w kwocie ok. 61 mld euro. Celem było wygenerowanie do lipca 2018 r. dodatkowych strategicznych inwestycji w infrastrukturę i małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP) na kwotę 315 mld euro, obejmujących większość obszarów polityki UE i wszystkie państwa członkowskie.

Reklama