Do śledczych w poniedziałek trafiło kolejne zawiadomienie z KNF. Tym razem związane jest ze spółką MIA i tym, że prowadziła ona działalność jako agent firmy inwestycyjnej (AFI) bez odpowiedniego zezwolenia. Pisaliśmy już, że brała udział w transferze danych klientów (którym oferowano obligacje GetBacku) pomiędzy Idea Bankiem a Polskim Domem Maklerskim (PDM). PDM nie odpowiedział nam na pytania, czy współpracował z MIA przy sprzedaży długu windykatora oraz innym podmiotem, który również dostarczał klientów, spółką Polski Marketing.
W wątku PDM pojawia się jeszcze spółka Kingsbridge, która jest jego AFI, chociaż jak zapewnia nas broker, nie podjęła działalności w tym obszarze, a co za tym idzie nie mogła – zgodnie z prawem – sprzedawać obligacji GetBacku.
Z danych KRS wynika, że gdy Kingsbridge zaczynał swoją działalność, 90 proc. udziałów w nim miał Konrad K. Później udziałowcem została również Karolina Pelc, która była w zarządzie spółki, wcześniej zaś pracowała w innej firmie rodzinnej K. More Gruppa, a w 2016 r. dostała dyrektorskie stanowisko w GetBacku. Po przekształceniu Kingsbridge w spółkę akcyjną, nadal zasiada w zarządzie. Z naszych ustaleń wynika, że tej firmie i wielu innymi podmiotom powiązanym z K. przygląda się CBA. W dwóch spółkach – wspomnianej już MIA oraz Solvus (K. jest prezesem i udziałowcem) agenci zabezpieczyli kilka tygodni temu dokumenty.
Nasze źródła zbliżone do GetBacku wskazują, że nowym władzom udało się znaleźć dokumenty i faktury od wielu podmiotów, które wskazują na współpracę windykatora z firmami powiązanymi z byłym prezesem. Pojawiają się w nich również nazwiska pracowników, którzy dyrektorskie stanowiska w GetBacku łączyli z pracą w zarządach lub radach nadzorczych spółek związanych z Konradem K. lub jego rodziną.
– W śledztwie badany jest również wątek sprzedawania lub pośrednictwa w sprzedaży obligacji GetBacku przez firmy, które są powiązane z byłym prezesem bezpośrednio lub pośrednio. Są podmioty, w przypadku których jest podejrzenie, że K. zarabiał pieniądze na tym, że spółka się zadłużała na masową skalę podczas prywatnych emisji obligacji. Prowizje były w wielu przypadkach bardzo hojne, podobnie jak oprocentowanie – mówi nam osoba znająca szczegóły śledztwa i wskazuje, że weryfikowane będzie również, kto zakupił obligacje oprocentowane nawet na kilkadziesiąt procent.
KNF zaś znalazł przypadki spółek, które bez uprawnień maklerskich sprzedawały obligacje windykatora. Zamierza składać w tej sprawie kolejne zawiadomienia do prokuratury.
Kto zarobił na GetBacku? Jedną z transakcji dokonanych przez spółkę pod władzą Konrada K., która budzi zainteresowanie prokuratury, jest zakup akcji EGB. Windykator w sierpniu zeszłego roku za 99,4 proc. akcji swojego konkurenta zapłacił 207,6 mln zł. W efekcie transakcji aktywa GetBacku powiększyły się o 178 mln zł – o taką kwotę wzrosła wartość firmy. Organa ścigania zainteresowały się przejęciem w wyniku zawiadomienia złożonego przez KNF. Wątpliwości nadzorcy wzbudziła zarówno kwota, jak i sposób zaksięgowania zakupu. W niezaudytowanym raporcie finansowym za zeszły rok GetBack skorygował w dół wycenę EGB w swoim bilansie do zera.
Sprzedającymi było 15 funduszy zarządzanych przez Altus TFI. Na trwającej niecałe dwa lata inwestycji w EGB zarobiły ok. 150 mln zł. Przedstawiciele Altusa wielokrotnie bronili w mediach warunków, na jakich przeprowadzona została transakcja. Podkreślali, że szybki wzrost wartości EGB pod ich rządami wynikał z głębokiej restrukturyzacji firmy, a umowa uzyskała wszystkie zgody korporacyjne, w tym rady nadzorczej GetBack.
Na nasze pytanie, czy wpływ na kształt transakcji mógł mieć fakt, że jeszcze przed jej zawarciem jeden z funduszy Altusa finansował działalność Hussar Gruppy, firmy transportowej, którą Konrad K. założył wspólnie z rodziną i której prezesem jest od 2007 r., przedstawiciele Altusa nie odpowiedzieli. Chodzi o utworzony w 2014 r. fundusz inwestycyjny zamknięty Altus 33. Kupno obligacji rodzinnej firmy państwa K. za 1,4 mln zł było jedną z jego pierwszych inwestycji. Rok później w portfelu Altus 33 pojawiły się papiery dłużne spółki DocFlow, w której Konrad K. był wówczas akcjonariuszem i przewodniczącym rady nadzorczej (poręczycielem spłaty obligacji jest GetBack).
Ten sam fundusz był też największym akcjonariuszem EGB. Na koniec 2016 r., przed kupnem spółki przez GetBack, miał 4 mln akcji EGB. Dodatkowo Altus 33 objął emisję certyfikatów funduszu Altus 13. Ten był drugim pod względem wielkości udziałowcem przejmowanej spółki. Posiadacze certyfikatów zarobili na przejęciu na dwa sposoby: ze względu na posiadany pakiet akcji spółki, a także z uwagi na wzrost wartości aktywów funduszu Altus 13. Ich łączne zyski przekroczyły 50 mln zł.
– Altus TFI działa na podstawie przepisów prawa, które nakładają na nas obowiązek dochowania tajemnicy zawodowej w zakresie ujawnienia danych uczestników funduszy oraz składu portfela inwestycyjnego funduszu – odpowiedziała spółka na nasze pytanie.
Altus 33 to fundusz zamknięty – o tym, kto obejmuje jego certyfikaty, decyduje zarząd Altusa. Ma również wyjątkowo niską opłatę za zarządzanie – 36 tys. zł rocznie. Zwykle w podmiotach tego rodzaju zarządzające nim TFI pobiera ok. 200 tys. zł rocznie.
W komunikacie giełdowym przesłanym przez Altus TFI w listopadzie 2016 r. możemy przeczytać, że Altus 33 jest blisko związany z Piotrem Osieckim, założycielem i wówczas prezesem Altusa, Andrzejem Zydorowiczem i Jakubem Rybą, członkami zarządu firmy oraz Tomaszem Gaszyńskim, jej prokurentem. Spółka nie odpowiedziała na pytanie, na czym polegało „bliskie związanie”. W roku, w którym fundusz został utworzony, najważniejszym składnikiem jego aktywów były akcje zarejestrowanej w Luksemburgu spółki Osiecki Investments, związanej z b. prezesem zarządu Altusa. Altus 33 kupił je za 4 tys. zł. Na koniec grudnia były wyceniane na 36 mln zł.
Zapytaliśmy GetBack, czy te okoliczności były spółce znane przed kupnem EGB, a w szczególności czy wiedziała o nich rada nadzorcza.
– Ze względu na dobro śledztwa dotyczącego działań na szkodę GetBack nie możemy komentować żadnych informacji – odpowiedziała firma. Na nasze pytania nie zdążył przed zatrzymaniem odpowiedzieć także prezes K.