Coraz więcej gazu płynie z Zachodu
PGNiG nie podaje dokładnie, ile surowca kupiło, ale łączny wolumen dostaw można oszacować na 0,8–1 mld m sześc. gazu. Biorąc pod uwagę, że w ciągu roku spółka kupuje za granicą ponad 12 mld m sześc. surowca, nowy kontrakt zabezpieczał będzie ok 1,5 proc. zapotrzebowania.
– Ta umowa to pierwszy kontrakt PGNiG zawarty w ramach planu budowy portfela umów średnioterminowych na dostawy LNG. Celem jest zapewnienie dywersyfikacji dostaw gazu do Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, co zwiększy bezpieczeństwo energetyczne regionu, który historycznie zdominowany był przez gaz rosyjski – tak o nowej umowie mówi prezes spółki Piotr Woźniak.
W tym roku dywersyfikacja nabrała tempa. Dominującym dostawcą gazu jest Rosja, ale jej znaczenie spada. W ciągu trzech kwartałów ze Wschodu pochodziło 71 proc. sprowadzonego do Polski surowca, rok wcześniej odsetek sięgał 90 proc. Coraz więcej kupujemy w Niemczech, a także przez terminal LNG w Świnoujściu. Od przyszłego roku dwukrotnie, do ok. 2,7 mld m sześc. rocznie, zwiększą się dostawy drogą morską z Kataru.
Z Rosji nie możemy jeszcze zrezygnować
Na razie z importu ze Wschodu zrezygnować nie możemy, bo na mocy kontraktu jamalskiego PGNiG jest zobowiązane kupować od Gazpromu ok. 8 mld m sześc. gazu rocznie. Ale władze polskiej spółki jak mantrę powtarzają, że nie zamierzają odnawiać wygasającej w październiku 2022 r. umowy. Bo oceniają, że kontrakt jamalski zawarty jest na warunkach nierynkowych i jest dla spółki niekorzystny. Chodzi m.in. o mechanizm indeksowania cen gazu w dostawach do notowań ropy naftowej. Teoretycznie są one ze sobą silnie skorelowane. Ale w tym roku jest inaczej – ropa zyskuje, gaz tanieje. Dla PGNiG oznacza to straty, bo coraz wyższych cen płaconych Gazpromowi nie może przełożyć na klientów końcowych. Po ile dokładnie kupuje rosyjski gaz? Tego nigdy nie ujawniono.
– Z punktu widzenia firmy, która handluje gazem, ważne jest, żeby nie brać na siebie ryzyka zmian cen surowca. Zarabiamy na marży, którą płaci nabywca, i na tym koniec. Z tego powodu kontrakt jamalski jest problematyczny. Ale też zawarta w nim formuła cenowa nie zawsze działa na niekorzyść PGNiG. Jeśli to ropa szybciej traci na wartości niż gaz, to taka sytuacja jest dla polskiej firmy korzystna – zwraca uwagę Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku. Tak było na przykład w 2015 r.
Tę samą formułę – wiążącą ceny gazu z ropą naftową – zawierał podpisany w 2009 r. kontrakt z Katarem. PGNiG nie ujawnia, jak wyliczana będzie cena gazu w dodatkowych, przyszłorocznych dostawach z tego kierunku. Tajemnicą jest także cena gazu z USA. Spółka zapewnia jedynie, że jest ona ustalana na zasadach rynkowych, na podstawie notowań surowca w Europie.
– W miarę jak w USA otwierane będą kolejne terminale umożliwiające eksport surowca, będziemy starali się zwiększać zakupy z tego kierunku – deklaruje prezes Woźniak.
Na razie eksport LNG z USA umożliwia jedynie terminal Sabine Pass. Jego przepustowość jest już jednak w pełni zarezerwowana. Dlatego kontrakt na dostawy polska spółka podpisała z brytyjską firmą Centrica.
Ceny z Rosjanami negocjujemy w arbitrażu
Równocześnie PGNiG stara się wywalczyć lepsze warunki w kontrakcie z Gazpromem. Postępowanie w tej sprawie, dotyczące dostaw realizowanych przez Rosjan po 1 listopada 2014 r., od ponad roku toczy się przed trybunałem arbitrażowym w Sztokholmie. Decyzja miała zapaść do końca listopada, ale ze względu na chorobę jednego z arbitrów ostatnie posiedzenie trybunału prawdopodobnie odbędzie się dopiero na początku przyszłego roku. PGNiG wezwał również Gazprom do kolejnych negocjacji w sprawie cen. Będą dotyczyć dostaw realizowanych po 1 listopada 2017 r.
Ostateczną decyzję, czy przedłużyć kontrakt jamalski, PGNiG musi podjąć do końca 2019 r. Jedną z alternatyw dla dostaw z Rosji mają być zakupy ze złóż norweskich. Na początku przyszłego roku ruszyć ma budowa gazociągu Baltic Pipe, który umożliwi sprowadzenie z tamtego kierunku 10 mld m sześc. surowca rocznie. Instalacja ma być gotowa w październiku 2022 r., kiedy wygaśnie kontrakt z Gazpromem.