Do Sejmu trafił właśnie pierwszy projekt ustawy wypowiadającej umowę o wzajemnej ochronie inwestycji (BIT – Bilateral Investment Treaty). Umowa, z której wycofuje się rząd, dotyczy podpisanego na początku lat 90. porozumienia z Portugalią. Jak poinformowało nas Ministerstwo Rozwoju, trwają też prace nad wygaszeniem pozostałych 22 podobnych umów z krajami UE. W sumie mamy ich podpisanych 60 na całym świecie i docelowo wszystkie zostaną przeanalizowane pod kątem ewentualnego wypowiedzenia. W sądach arbitrażowych zaś spieramy się dzisiaj w 11 postępowaniach, a procesy dotyczą roszczeń wartych blisko 10 mld zł.

Zły czas

Moment zgłoszenia w Sejmie projektu wypowiedzenia pierwszej umowy BIT w czasie, gdy uchwalane są jawnie niekonstytucyjne zmiany w sądownictwie, jest fatalny i może rodzić zaniepokojenie wśród inwestorów, zwłaszcza tych z Portugalii. Zapowiada bowiem dalsze osłabienie środków ochrony prawnej inwestycji realizowanych w Polsce – komentuje dr Wojciech Sadowski, partner w kancelarii K&L Gates, który specjalizuje się w postępowaniach arbitrażowych prowadzonych na podstawie traktatów o popieraniu i ochronie inwestycji i wygrał kilka dużych procesów dla Polski.
To znamienne, że pierwsza umowa dotyczy właśnie Portugalii. W uzasadnieniu do projektu czytamy, że wypowiedzenie polsko-portugalskiego BIT-u „może nastąpić jedynie w okresie poprzedzającym zakończenie jej pięcioletniego cyklu obowiązywania”. Portugalia umowy zrywać nie chce, a my mamy taką możliwość, jeśli złożymy oświadczenie do 8 października. Kolejne okienko otwiera się dopiero w 2022 r. Opór Portugalczyków jest zrozumiały – Polska jest 9. rynkiem dla ich inwestycji na świecie. Ich wartość na koniec 2015 r. wynosiła 1,1 mld euro, podczas gdy polskich w Portugalii zaledwie 40,1 mln euro.
Reklama

Unia kazała?

MR, szykując się do wygaszania umów o ochronie inwestycji, wskazuje, że ruchy te podyktowane są działaniami Komisji Europejskiej, która zobowiązała państwa członkowskie do ich rozwiązywania w UE. Włosi już wycofali się ze wszystkich tego typu zobowiązań. Nie wszystkich przekonuje jednak taka argumentacja.
Znam stanowisko KE, ale go nie podzielam. Umowy BIT są oparte na tych samych założeniach, co unijne traktaty, a należą do nich ochrona wolności gospodarczej i swoboda przepływu kapitału. To, że umowy BIT przyznają niektórym inwestorom dodatkowe uprawnienia do ochrony tych wartości, powinno raczej zachęcać komisję do postulowania, aby wszyscy przedsiębiorcy w UE korzystali z tych gwarancji, a nie do osłabiania poziomu ich ochrony – podkreśla dr Wojciech Sadowski.
Dlaczego na pierwszy ogień poszła więc Portugalia?
W tym konkretnym przypadku może być to sygnał, że np. wobec firm Eurocash, Jeronimo Martins (właściciel Biedronki – przyp. red.) szykowane są jakieś kroki odwetowe za niepokorną postawę wobec idei podatków od supermarketów – uważa dr Wojciech Warski z Business Centre Club.
Przypomnijmy, że KE uznała już podatek za niezgodny z unijnymi regułami, bo faworyzuje mały biznes kosztem dużych zagranicznych sieci. Kolejny trop prowadzi do sektora finansowego i Banku Millennium (spółka córka portugalskiego Banco Comercial Portugues). Dzisiaj ryzyka politycznego dla sektora bankowego jest mniej, a rządzący rezygnują z pomysłów przewalutowania kredytów frankowych, które zapowiadali w kampanii wyborczej. Gdy te pojawiały się w 2015 r., trzy banki ostrzegały, że będą się przed takimi inicjatywami bronić w międzynarodowym arbitrażu.

Grożą nam sankcje

Nikt rozsądny nie wierzy, że w Polsce będą nacjonalizowane firmy. Jednak rozpoczynanie procesu wypowiadania umów o ochronie inwestycji w sytuacji, gdy idziemy na zwarcie z Brukselą o sądy, nie buduje nam najlepszej opinii u inwestorów – mówi nam menedżer jednej ze spółek Skarbu Państwa.
Istniejące już nad Wisłą inwestycje będą i tak chronione, jeśli rozpoczęły się, kiedy umowa BIT obowiązywała, a także przez pewien czas w przyszłości na podstawie przepisów przejściowych. Jednak przedstawiciele organizacji biznesowych zwracają uwagę, że to nie jest najlepszy moment na zrywanie tego typu umów.
Oczywiście to jest elementem ryzyka, bo pokazuje obowiązujący obecnie sposób myślenia rządu, który ma w tyle głowy nacjonalizację określonych branż lub biznesów. A to do kolejnych inwestycji nie zachęci – mówi Wojciech Warski.
Rząd wypowiadanie umów BIT zapowiadał już w lutym 2016 r. Tłumacząc, że to relikt czasów, kiedy nie byliśmy członkami UE, a chcieliśmy przyciągać do kraju zagraniczny kapitał.
Była to gwarancja, że inwestorzy nie będą zależni od pewnych politycznych uwarunkowań. W naszej ocenie osiągnęliśmy już ten stopień rozwoju demokracji, że sądy gwarantują rozpoznanie sprawy w sposób uniezależniony od wpływów politycznych – uzasadniał wówczas plany rządu Mikołaj Wild, wiceminister skarbu.
Obecnie jednak projektowane przez PiS zmiany w sądownictwie są przez wielu ekspertów oceniane jako niezgodne z konstytucją, naruszające trójpodział władzy i upolityczniające sądy. Bruksela zaś ostrzega, że jeśli rządzący będą je forsować, to grożą nam sankcje.
Zdaniem ekspertów wygaszanie umów o ochronie inwestycji stoi też w sprzeczności z rządową strategią rozwoju.
Dzisiaj taki ruch może zostać odczytany jako zapowiedź zmian legislacyjnych wymierzonych w zagraniczne podmioty działające w naszym kraju – np. w postaci kolejnych podatków sektorowych. Doprowadziłoby to w konsekwencji do dalszego pogorszenia klimatu inwestycyjnego – mówi dzisiaj Rafał Baniak, wiceprezes Pracodawców RP, były wiceminister gospodarki i skarbu.
Zagrożeń takich nie dostrzega MR, które wyjaśnia, że biznes wciąż może liczyć na prawo unijne i krajowe państw członkowskich.

BIT to relikt czasów, kiedy nie byliśmy członkami UE