W niektórych przypadkach poprawa była spektakularna – PKN Orlen, największy koncern paliwowy w Europie Środkowo-Wschodniej, miał w pierwszych trzech miesiącach niemal 2 mld zł zysku, ponad pięć razy więcej niż przed rokiem. PZU, lider rynku ubezpieczeniowego, zarobił 940 mln zł. W tym przypadku wynik poprawił się o 91 proc. Jastrzębska Spółka Węglowa, jeszcze przed rokiem balansująca na granicy utraty płynności finansowej, zarobiła 864 mln zł. Łączne zyski kontrolowanych przez państwo spółek giełdowych wzrosły w ciągu roku o 91 proc. Tylko raz zarobiły w ciągu trzech miesięcy więcej – w IV kw. 2011 r. zysk netto sięgnął 9,5 mld zł, co było w dużej mierze zasługą KGHM.
Ponad 9 mld zł zarobiły w I kw. 2017 r. giełdowe spółki kontrolowane przez państwo. To jeden z najlepszych wyników w historii. PKN Orlen miał w tym okresie 2 mld zł zysku - pięć razy więcej niż rok temu.
Z 15 giełdowych spółek, w których Skarb Państwa ma pakiet akcji zapewniający decydujący wpływ na codzienną działalności, 12 miało w I kw. wynik finansowy lepszy niż przed rokiem.
Co zmieniło się w państwowych firmach, że ich wyniki tak istotnie się poprawiły?
Po wygranych jesienią 2015 r. wyborach rząd Prawa i Sprawiedliwości wymienił w nich kadry. Z szefów dużych państwowych spółek stanowisko zachował jedynie Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. W wielu przypadkach zmiany te budziły kontrowersje związane z kompetencjami nowych menedżerów. Tak było w przypadku nominowania na prezesa Orlenu Wojciecha Jasińskiego, samorządowego i partyjnego działacza z Płocka i kolegi ze studiów Jarosława Kaczyńskiego. Wypominano mu brak doświadczenia w biznesie, wydawałoby się niezbędnego do kierowania spółką o rocznych przychodach rzędu 100 mld zł. Tymczasem pod kierownictwem nowego prezesa w zeszłym roku zarobiła ona 5,3 mld zł, najwięcej w historii. I w kolejnym nie zwalnia tempa.
– Wszystko wskazuje na to, że w tym roku wyniki Orlenu będą jeszcze lepsze. Na jego korzyść działa ograniczenie szarej strefy w handlu paliwami. Jednocześnie warunki zewnętrzne powodują, że marże firmy utrzymują się na wysokim poziomie – mówi Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ.
Po wprowadzeniu w sierpniu zeszłego roku pakietu paliwowego, mającego ukrócić nielegalny obrót benzyną i olejem napędowym, ich oficjalne zużycie znacząco się zwiększyło. Z szacunków Orlenu wynika, że w I kw. w przypadku ON było o 19 proc. większe niż przed rokiem, a Pb – o 6 proc.
Zyskom Orlenu sprzyjał także drożejący dolar, którego notowania – mimo ostatniej przeceny – wciąż utrzymują się relatywnie wysoko.
Spółka jest w stanie sprzedawać więcej swoich produktów także dlatego, że od listopada zeszłego roku znów pełną parą zaczęła funkcjonować jej rafineria w czeskim Litvinowie, gdzie przez niemal półtora roku trwało usuwanie skutków pożaru. – Zyski Orlenu są wysokie, bo na korzyść spółki jednocześnie działa kilka czynników – dodaje Prokopiuk.
Rekordowy kwartał ma za sobą także Lotos, który w I kw. zarobił ponad 400 mln zł. Także w tym przypadku spektakularny wzrost jest przede wszystkim pochodną działania pakietu paliwowego i wysokiego poziomu marż osiąganych przez spółkę.
Również tej spółki dotyczyły obawy kadrowe. Lotos znalazł się w gronie firm, które w wyniku wojny między frakcjami w obozie rządzącym o podział stanowisk w państwowych spółkach miał trzech prezesów w ciągu niecałego roku. W zarabianiu pieniędzy to nie przeszkodziło.
– Obawy, że po wymianie menedżerów wyniki finansowe kontrolowanych przez państwo spółek się pogorszą, na razie się nie sprawdziły. Ale też bieżące osiągnięcia trudno przypisywać obecnym zarządom. Na razie działają w korzystnych warunkach rynkowych – zwraca uwagę Sebastian Buczek, prezes i założyciel Quercus TFI.
Obawy o kadry były szczególnie silne w przypadku branży energetycznej, która w polityce gospodarczej Prawa i Sprawiedliwości odgrywa szczególną rolę – ma nie tylko relatywnie tanio wytwarzać prąd z wydobytego w Polsce węgla, ale przy okazji uratować od upadłości państwowe górnictwo. Na ten cel PGE, Energa i Enea wyłożyły już niemal 1,5 mld zł. Nie przeszkadza to w zarabianiu – w I kw. państwowe koncerny energetyczne miały łącznie 2,2 mld zł zysku netto, o 50 proc. więcej niż przed rokiem. Poprawę było widać we wszystkich firmach.
– To głównie efekt zabiegów księgowych związanych z przesunięciem na I kw. przyszłych zysków z dystrybucji prądu. Także na obrocie energią firmy zarobiły więcej niż zwykle, bo spadły ceny zielonych certyfikatów, dzięki czemu obniżyły się koszty. Spółki twierdzą, że w kolejnych kwartałach wyniki będą słabsze – ocenia Krzysztof Kubiszewski, analityk DM Trigon.
Koncerny energetyczne zaliczają się do tej grupy firm, w przypadku których dużo większą wagę niż do zysku netto (w ostatnich kilku latach praktycznie zawsze obciążonego przeszacowaniem wartości aktywów i tym samym nieporównywalnego) eksperci i inwestorzy przykładają do analizy obiegu gotówki w firmie. Bo w energetykę inwestuje się przede wszystkim dla dywidendy. Żeby ją wypłacić, nie trzeba mieć zysków, ale niezbędna jest gotówka w kasie. – Energetyka jest w trakcie intensywnego programu inwestycyjnego, który potrwa jeszcze przynajmniej kilka lat. Spółki nie będą miały w tym czasie gotówki, żeby płacić inwestorom dywidendy – zwraca uwagę Kubiszewski.
Oficjalnie przyznało to PGE – największy krajowy koncern energetyczny zapowiedział, że na dywidendę inwestorzy mogą liczyć dopiero w 2020 r.
Ożywienie w globalnej gospodarce sprawiło, że w górę poszyły ceny surowców. To źródło najbardziej spektakularnej poprawy wyników w grupie spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Doświadczyła jej JSW, która wciąż przechodzi proces restrukturyzacji. Przed 3 laty, ratując przed bankructwem Kompanią Węglową, odkupiła od największego koncernu górniczego w Unii kopalnię Knurów-Szczygłowice za 1,5 mld zł. Po czym, kiedy spadły ceny węgla, sama znalazła się na granicy upadłości. Teraz JSW skorzystała na tym, że cena węgla koksowego, w którego produkcji specjalizuje się spółka, podskoczyła w ciągu roku o 163 proc., do 823 zł za tonę. Nigdy wcześniej w historii firma nie zarobiła tak dużo w ciągu trzech miesięcy jak w I kw. 2017 r.
Daleko od rekordowych osiągnięć jest KGHM. Ale 400 mln zł zysku wypracowane na początku 2017 r. to ponad dwa razy więcej niż przed rokiem. Spółka też od zmiany władzy ma już trzeciego prezesa, ale o jej wynikach decydują w pierwszej kolejności ceny miedzi, które w ciągu roku wzrosły o 20 proc. Wyniki mogłyby być o wiele lepsze, gdyby nie inwestycja w Chile. Chociaż kapitał i pożyczki przeznaczone na budowę kopalni Sierra Gorda zostały już spisane w całości na straty, w efekcie czego KGHM w latach 2015–2016 stracił 9,3 mld zł, to jednak wydobycie tam w dalszym ciągu nie pokrywa kosztów i obciążą one bieżące wyniki KGHM. W I kw. strata na tamtejszym rynku wyniosła 143 mln zł. Miedziowy koncern jest, podobnie jak JSW, dobrym przykładem obrazującym, jak duże znaczenie dla wyników firmy mają ceny surowców na globalnych rynkach. W 2011 r., kiedy cena miedzi utrzymywała się w pobliżu 10 tys. dol. za tonę, KGHM potrafił zarobić 11 mld zł.
Kolejną firmą, która skorzystała na wzroście cen surowców, jest PGNiG. Choć spółka jest przede wszystkim największym dystrybutorem gazu w Polsce, to także wydobywa surowce energetyczne.
Z kolei PZU skorzystało na hossie na rynku akcji. Dzięki temu wzrosły zyski firmy z inwestycji. Także w tym przypadku rezultaty finansowe trudno jest przypisać nowym szefom. Michał Krupiński został odwołany przez radę nadzorczą pod koniec marca, po 13 miesiącach sprawowania władzy. Nowy prezes Paweł Surówka rządzi zaledwie od półtora miesiąca. I nie ukrywa, że korzysta z dorobku Andrzeja Klesyka, który sprawował władzę przez niemal 8 lat, do końca 2015 r.
– W krótkim terminie prezes nie ma wpływu na wyniki. W szczególności, jeśli są to tak duże organizacje, które płyną naprzód niejako siłą inercji. Żeby zmienić ich kurs, potrzeba czasu – komentuje Sebastian Buczek.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama