Około godz. 18.40 euro wyceniano na 4,43 zł, dolar kosztował 3,95 zł, frank - 4,10 zł, a funt - 5,59 zł.

Analityk z DM BOŚ Konrad Ryczko zauważył, że we wtorek mieliśmy do czynienia z kontynuacją przeceny złotego wobec zagranicznych walut. - Zgodnie z tendencjami na szerokim rynku złoty najmocniej tracił wobec dolara i franka, czyli walut powszechnie uważanych za "bezpieczne". W dalszym ciągu podstawowym czynnikiem kreujących handel na rynkach jest zbliżające się referendum (23 czerwca - PAP) w Wielkiej Brytanii. Inwestorzy dość późno rozpoczęli pozycjonowanie się pod potencjalny Brexit, niemniej obserwujemy skokowy transfer kapitałów w kierunku bardziej bezpiecznych aktywów - wyjaśnił Ryczko.

Reklama

Wskazał, że konsekwencją tego jest widoczna presja podażowa na walutach rynków wschodzących, w tym na złotym. - Ograniczenie potencjalnej ekspozycji (na te waluty - PAP) wydaje się obecnie kluczowe, gdyż prawdopodobieństwo wystąpienia Wielkiej Brytanii ze struktur unijnych wzrosło do ok. 40 proc. z 30 proc. przed weekendem - dodał Ryczko.

Reklama

Według analityka z DM mBanku Rafała Sadocha polska waluta była we wtorek jedną z najsłabszych wśród krajów rozwijających się. Mocniej tracił tylko rumuński lej, węgierski forint i rosyjski rubel.

Zapoczątkowana w minionym tygodniu wyprzedaż ryzykownych aktywów trwa w najlepsze. Główne europejskie indeksy straciły dziś ok. 1 proc. Dodatkowo w kierunku odpływu kapitału z rynków wschodzących oddziaływały dane o sprzedaży detalicznej w USA, które okazały się lepsze od prognoz wspierając tym samym dolara amerykańskiego. Jeśli wydźwięk jutrzejszego komunikatu FED okaże się jastrzębi, skala przeceny złotego może się jeszcze nasilić - zauważył Sadoch.

Jego zdaniem opublikowane we wtorek dane o inflacji bazowej oraz podaży pieniądza M3 nie miały wpływu na notowania złotego. Analityk uważa, że złoty co najmniej do przyszłego tygodnia pozostawać będzie pod presją wydarzeń w Wielkiej Brytanii, gdzie w siłę rosną zwolennicy wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.

W dniu dzisiejszym rząd zajmował się założeniami do budżetu na 2017 r., który będzie trudniejszy niż ten na 2016 r. Przyjęty przez rząd wzrost PKB oraz inflacji może okazać się niższy, co przy planowanym deficycie na poziomie nieco poniżej 3 proc. PKB może wywierać presję na złotego w dalszej części roku. Zarówno czynniki krajowe jak i rynkowe nie sprzyjają polskiej walucie. Osiągnięcie tegorocznych maksimów ze stycznia, gdy euro kosztowało 4,50 staje się coraz bardziej prawdopodobne - dodał Sadoch.