Zgodnie z ostatnią wersją ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej handel internetowy ma być z niego zwolniony. Eksperci nie mają wątpliwości: to powód, dla którego wiele sieci przyspieszy debiut na rynku e-commerce.

Reklama

Według jednego z naszych rozmówców, doskonale znającego branżę, bardzo zaawansowana w pracach nad e-sklepem jest Biedronka. Powinien on ruszyć przed końcem tego roku. W sieci pojawią się też inni gracze, w tym Lidl czy Netto. – Obecnie skupiamy się na sprzedaży naszych produktów w ponad 550 stacjonarnych placówkach w całym kraju, jednak nie wykluczamy uruchomienia e-sklepu – usłyszeliśmy od Anny Biskup, rzeczniczki Lidl Polska. A Netto przyznało, że uruchomienie e-sprzedaży w jego przypadku pozostaje wyłącznie kwestią czasu.

Rentowność dyskontów wynosi ok. 4 proc. Gdyby podatek wynosił przeciętnie 0,4 proc. wartości obrotów (tak chce Konfederacja Lewiatan), to dochody sieci skurczyłyby się o jedną dziesiątą. Przeniesienie obrotów do internetu pozwoliłoby na uniknięcie strat związanych z nowym obciążeniem. Jednak na początku oszczędności byłyby minimalne. A to dlatego, że kanały online znanych marek, które od lat są obecne w sieci, generują w najlepszym razie kilka procent obrotów. – Nowi gracze mogą oczekiwać, że w pierwszych latach osiągną pułap 1–2 proc. Choć w przypadku Biedronki, której obroty sięgają 40 mld zł, i tak byłoby to dobrym osiągnięciem – uważa Jarosław Frontczak, analityk handlu detalicznego w PMR.

Firma badawcza PMR prognozuje, że dynamika internetowej sprzedaży żywności będzie przyspieszać. W ub.r. wzrost wyniósł 20 proc., w tym ma to być już 30 proc. A w niedalekiej przyszłości obroty powinny się podwajać co roku.

Reklama

Wejście do internetu ma dla sklepów jeszcze inną korzyść: pozwala gromadzić dane na temat zakupów dokonywanych przez klientów, którymi dziś nie dysponują.