Inwestorzy na rynku obligacji nie zdążyli zareagować w piątek na wieść o obniżeniu ratingu przez Standard & Poor’s i wczoraj nadrabiali zaległości. Według wyliczeń analityków banku BZ WBK wartość notowanych SPW spadła wczoraj o prawie 0,5 proc., a wartość obligacji w obrocie skurczyła się o 2,58 mld zł.

Reklama

Poniedziałek był też kolejnym dniem wyprzedaży na warszawskiej giełdzie. W tym przypadku inwestorzy mają całą listę powodów, by pozbywać się akcji, a obniżenie ratingu jest tylko jednym z punktów. Indeks największych spółek spadł wczoraj o 3,2 proc., do mniej niż 1700 pkt (ostatni raz na zamknięciu sesji tak nisko był w kwietniu 2009 r.). Giełdę w dół ciągną duże spółki, w tym banki. Powód? Prezydenckie plany przewalutowania kredytów walutowych. Obniżenie ratingu i plany przewalutowania kredytów powiązał wczoraj w swoim komunikacie Narodowy Bank Polski, zwracając uwagę, że jednym z warunków prowadzenia zrównoważonej polityki gospodarczej jest stabilność sektora finansowego, w tym bankowego.

Na rynku obligacji najbardziej rosła rentowność papierów 10-letnich – w ciągu dnia nawet o 30 pkt bazowych. Pod koniec notowań wynosiła już 3,20 proc. (w przypadku 10-latek).

– Przełamaliśmy poziomy, po których trudno liczyć na szybki powrót do niższych rentowności. Do tego nasz dług może być gorzej traktowany niż dotychczas przez inwestorów. Reakcja była podobna do tej, jaka następuje np. po zaskakującej zmianie stóp procentowych – mówi Mateusz Sutowicz, analityk Banku Millennium.

Mniejszy ruch był w segmencie obligacji krótkoterminowych. W przypadku dwuletnich papierów dochodowość zwiększyła się o blisko 10 pkt. Według Sutowicza to efekt większego zainteresowania obligacjami krótkoterminowymi ze strony krajowych banków. Wprowadzany właśnie podatek od aktywów nie będzie obejmował i skarbowych papierów wartościowych. Może to zwiększać aktywność banków na rynku długu. Widać ją było już zresztą na wczorajszym pierwszym od kilku lat przetargu bonów skarbowych. Inwestorzy chcieli kupić papiery za 10 mld zł, pięciokrotnie więcej, niż oferowało Ministerstwo Finansów.

Dla MF bankowe zainteresowanie krótkoterminowymi papierami może być wyjściem awaryjnym na wypadek, gdyby nastroje na rynku obligacji długoterminowych rzeczywiście miały się pogarszać. Perspektywy nie są najlepsze. Obniżka ratingu może zniechęcać do inwestowania w polski dług przez długoterminowych inwestorów. MF szczyciło się jeszcze niedawno stabilną strukturą nabywców z zagranicy: prawie 18 proc. to banki centralne innych krajów. Przesuwanie akcentów w planowanych emisjach w stronę papierów o krótszych terminach zapadalności może być ryzykowne, bo może przyciągać na przetargi gorący kapitał portfelowy.

Reklama

Presja na wzrost rentowności może zwiększać się w kolejnych miesiącach, jeśli rynek zacznie wyceniać większe ryzyko dla stabilności budżetu w przyszłym i kolejnym roku. Pierwsze „sprawdzam” może powiedzieć już wiosną, gdy Ministerstwo Finansów przedstawi aktualizację programu konwergencji i wieloletniego planu finansowego państwa. Znajdą się w nich projekcje deficytu i długu na kolejne lata.

Dodatkowym czynnikiem ryzyka z punktu widzenia kosztów finansowania potrzeb pożyczkowych i obsługi długu może być osłabienie złotego. Nasza waluta traci już od kilku miesięcy i nie zanosi się, żeby ten trend miał się szybko odwrócić. Według Przemysława Kwietnia, analityka X-Trade Brokers, wcześniej był to efekt narastania niechęci wśród globalnych inwestorów do inwestowania na rynkach wschodzących. Były one postrzegane jako coraz bardziej ryzykowne ze względu na coraz gorsze informacje z Chin, gdzie gospodarka zaczęła zwalniać.

– Dodatkowo pojawia się coraz więcej sygnałów, że skończyła się hossa na rozwiniętych rynkach akcji. I tzw. czynniki krajowe, które zaczęły coraz więcej ważyć jeszcze przed obniżką ratingu przez S&P. Decyzja agencji jest podsumowaniem obaw, które pojawiały się już wcześniej. Co prawda reakcja była szybka, ale agencje powinny przecież działać wyprzedzająco – mówi Kwiecień.

Jego zdaniem kluczowe są perspektywy długoterminowe, bo krótkoterminowo fundamenty polskiej gospodarki wydają się mocne: niski deficyt obrotów bieżących czy poziom zadłużenia zagranicznego.

– W dłuższym horyzoncie jest kilka zagrożeń związanych z wprowadzanymi lub zapowiadanymi przez rząd programami. Na przykład dodatek na dzieci w takim kształcie, jak się go obecnie proponuje, może mieć negatywny wpływ na potencjał siły roboczej w gospodarce. Podobnie jak obniżenie wieku emerytalnego. Z kolei osłabienie instytucji może wpływać na otoczenie prowadzenia działalność gospodarczej, a to z kolei – na poziom innowacyjności. Zaś to wszystko razem może zagrażać stabilności wzrostu gospodarczego – uważa ekonomista. Jego zdaniem na razie nie ma co liczyć na szybkie odbicie kursu złotego. Wczoraj po południu za euro płacono 4,46 zł, natomiast dolar kosztował prawie 4,10 zł – i były to poziomy, do jakich złoty osłabił się już w piątek, po komunikacie S&P.

OPINIE

DARIUSZ LASEK, dyrektor inwestycyjny ds. papierów dłużnych Union Investment TFI
Pełną reakcję rynku obligacji skarbowych na obniżkę ratingu zobaczymy, kiedy do handlu powrócą inwestorzy amerykańscy. To oni kontrolują największą część naszego długu. Zobaczymy, jak wypadniemy w ich portfelach w porównaniu z innymi obligacjami wycenianymi na potrójne B z plusem. To istotne, bo już sam spadek ratingu może spowodować, że dla polskich papierów będzie w portfelach funduszy mniej miejsca. Mają one zwykle ustalone limity inwestycyjne przypisane papierom z określonymi wycenami. Cięcie w ratingu przełoży się na wzrost kosztów finansowania długu przez Polskę i wzrost rentowności naszych papierów, co dla inwestorów oznacza straty. Trudno powiedzieć, czy i jak długo rentowności naszych obligacji będą rosły. Ta gra dopiero się zaczyna. Kluczowe dla zachowania polskiego długu będzie finansowanie rządowych projektów, m.in. programu 500 plus. Jeśli okaże się, że pojawią się w nim jakieś luki, może to grozić dalszym spadkiem cen naszych obligacji.

BŁAŻEJ BOGDZIEWICZ, wiceprezes Caspar Asset Management
Decyzja o obniżce ratingu Polski ewidentnie odbiła się na notowaniach akcji. W poniedziałek nasz rynek zachowywał się wyraźnie gorzej niż większość europejskich. Trzeba przy tym pamiętać, że nastroje inwestorów mogły psuć nadal także echa prezydenckiego projektu ustawy mającej rozwiązać problem kredytów walutowych, która w obecnej postaci będzie ogromnym obciążeniem dla sektora bankowego. To, na ile cięcie ratingu będzie się przekładało na rynek akcji w dłuższym terminie, będzie zależało przede wszystkim od działań rządu i ich wpływu na kondycję finansów publicznych. Sądzę, że w najbliższych miesiącach inwestorzy będą bacznie przyglądać się ich działanom, nie tylko jeśli chodzi o wydatki budżet0we, ale też wprowadzanie nowych obciążeń, jak podatek bankowy czy handlowy. Jeśli cięcie w ratingu będzie skutkowało trwalszym wzrostem rynkowych stóp procentowych, to w dłuższym terminie na wycenach akcji może odbić się także wzrost kosztów finansowania spółek.