Kolejny już „ostateczny” termin na osiągnięcie przez Grecję porozumienia z wierzycielami – 31 maja – nie został dotrzymany i rząd w Atenach znów stanął w obliczu niewypłacalności. Ale tym razem prawdopodobieństwo czarnego scenariusza jest bardziej realne niż dotychczas, bo większe są kwoty, które Grecja musi w najbliższych dniach zwrócić Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. A możliwości sięgnięcia po ostatnie oszczędności już się praktycznie wyczerpały.
CZYTAJ WIĘCEJ: Grecja upada i co dalej? Kreślimy scenariusz: na początek drożeje frank szwajcarski...>>>
Ile Grecja jest winna MFW?
Grecja musi w ciągu dziewięciu lat zwrócić MFW ok. 20 mld euro, które zostały jej pożyczone przez tę instytucję w ramach dwóch programów pomocowych. Jednak aż 1,6 mld przypada w ciągu najbliższych trzech tygodni – 308 mln euro w najbliższy piątek, 347 mln euro 12 czerwca, 578 mln euro 16 czerwca i 347 mln euro 19 czerwca. Wielkość tych zobowiązań jest przybliżona i ruchoma, bo są one denominowane w tzw. specjalnych prawach ciągnienia (SDR), czyli wirtualnej walucie MFW, zatem dokładna wartość zależy od aktualnego kursu SDR wobec euro.
Czy Grecja ma pieniądze na spłatę tych zobowiązań?
W zeszłym tygodniu przedstawiciele rządu mówili, że bez porozumienia z wierzycielami w sprawie przedłużenia programu pomocowego Ateny nie będą w stanie oddać pieniędzy MFW. Rzecznik rządu zarazem zapewniał, że będzie się on starał spłacać zobowiązania tak długo, jak starczy pieniędzy. Według dobrze poinformowanego źródła, na które powołuje się Bloomberg, Grecja ma środki na pierwszą z czterech czerwcowych płatności, co dawałoby rządowi dodatkowy tydzień na osiągnięcie porozumienia. Z kolei osoba uczestnicząca w rozmowach mówiła na początku maja, że użycie wszelkich możliwych rezerw może pozwolić Grecji na uniknięcie bankructwa do ostatniego tygodnia czerwca, ale w takim wypadku wystarczy mały poślizg, np. wpływy podatkowe mniejsze, niż zakładano, by doszło do niewypłacalności.
Czy MFW może zgodzić się na opóźnienie bądź umorzenie spłaty greckich zobowiązań?
Zobowiązania wobec MFW z definicji nie podlegają prolongatom ani umorzeniom. Grecki rząd zdaje sobie z tego sprawę, o czym świadczy fakt, że już w kwietniu mówił, iż mając do wyboru spłatę długu wobec MFW lub wypłatę pensji i emerytur, wybierze to drugie, ale gdy przyszło co do czego, znalazł pieniądze na kolejną ratę. Jedyną dopuszczalną przez MFW możliwością jest zblokowanie kilku przypadających w tym samym miesiącu płatności w jedną, co kilka krajów już w przeszłości zastosowało. To oznaczałoby, że Grecja – jeśli zwróci się z takim wnioskiem – musiałaby całe 1,6 mld euro oddać 19 czerwca.
Co się stanie, jeśli Grecja nie odda pożyczek lub spóźni się z nimi?
Brak zwrotu długu wobec MFW w wyznaczonym terminie nie oznacza automatycznego uznania Grecji za bankruta przez agencje ratingowe, szczególnie że zgodnie z procedurami tej instytucji wyśle ona jeszcze ponaglenia. W praktyce jednak do tego będzie się sprowadzać sytuacja, bo niezwrócenie długu MFW da wszystkim pozostałym wierzycielom prawo do zażądania natychmiastowego oddania wierzytelności, a wobec braku takiej możliwości ze strony Aten – do ogłoszenia niewypłacalności. W szczególności odbije się to na greckich bankach, których płynność jest utrzymywana dzięki pomocy Europejskiego Banku Centralnego w ramach mechanizmu ELA (Emergency Liquidity Assistance). Jej zabezpieczeniem są greckie obligacje rządowe, ale w wypadku braku płatności dla MFW EBC zapewne uzna, że te zabezpieczenia nie są wystarczające, i odetnie sektor bankowy od pomocy, co będzie oznaczać jego upadek.
Czy brak spłaty zobowiązań wobec MFW będzie oznaczać wyjście Grecji ze strefy euro?
Formalnie jedno nie ma bezpośredniego przełożenia na drugie, ale w praktyce najprawdopodobniej do tego doprowadzi. Jeśli rząd Grecji nie odda pieniędzy MFW, skończy się to bankructwem kraju, a w takiej sytuacji jedynym wyjściem dla Aten będzie wprowadzenie własnej waluty. Szczególnie że reszta strefy euro nie będzie chciała dalej pomagać rządowi, który swoją nieustępliwością w negocjacjach do tej sytuacji doprowadził.
Dlaczego rozmowy z wierzycielami nie przynoszą rezultatów?
Rząd grecki zapewne zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, ale jest też pod presją wyborców, którym w kampanii obiecał „zerwanie z dyktatem trojki” i złagodzenie warunków bailoutu. Na dodatek część posłów z jego macierzystej Koalicji Radykalnej Lewicy nie poprze zbyt dużych ustępstw w rozmowach. Z drugiej strony premier liczy na to, że obawa przed konsekwencjami wyjścia Grecji ze strefy euro jest na tyle duża, że zmusi drugą stronę do ustępstw, zaś sięganie po rezerwy finansowe jak dotychczas pozwalało na przeciąganie rozmów.