Bruksela oficjalnie poinformowała, że kończy rozpoczętą sześć lat temu przeciwko Polsce procedurę nadmiernego deficytu. To oznacza, że finanse publiczne nie będą ściśle monitorowane przez unijnych urzędników.
Taka decyzja jest potwierdzeniem wielkiego sukcesu naszego kraju, komentowała w Gdańsku premier Ewa Kopacz. - Z jednej strony udało się naprawić finanse publiczne, a z drugiej strony osiągnąć najwyższy wzrost gospodarczy. Nasza gospodarka jest na naprawdę dobrej drodze - tłumaczyła premier.
Wicepremier Janusz Piechociński podkreśla, że polskie władze stoją przed poważnym wyborem, ale zdjęcie procedury nadmiernego deficytu daje możliwości wyrównania dochodów.
Według Piechocińskiego sprawiedliwe byłoby podniesienie kwoty wolnej od podatku. Rozwiązanie to pozwala na wsparcie najbiedniejszych i według wicepremiera, nie łączy się z ewentualnymi zarzutami o niekonstytucyjność. Według ministra gospodarki trzeba znaleźć kompromis między tym w co zainwestować, a tym ile przeznaczyć na bieżącą konsumpcję.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nowe prognozy gospodarcze Komisji Europejskiej. Polska wśród prymusów>>>
Zdaniem wicepremiera presja społeczna na zwiększenie wydatków jest duża. Janusz Piechociński wylicza potrzebę waloryzacji płac w budżetówce, której nie było od kilku lat. Jego zdaniem ważne są także wydatki na obronność i dofinansowanie służby zdrowia w tym pielęgniarek.
Bruksela ogłosiła, że znosi ścisły nadzór nad polskimi finansami i kończy procedurę nadmiernego deficytu. Opublikowała też dziś rekomendacje, które jej zdaniem powinny poprawić konkurencyjność gospodarki.
Zakończenie procedury nadmiernego deficytu, rozpoczętej sześć lat temu, było możliwe, bo Polska skutecznie zredukowała go poniżej dozwolonego poziomu 3 procent PKB. Teraz na zniesienie ścisłego nadzoru muszą się jeszcze zgodzić unijne rządy w przyszłym miesiącu, ale będzie to już formalność. Polska będzie musiała jednak się pilnować i trzymać w ryzach finanse publiczne, by Bruksela ponownie nie wzięła jej na celownik.
Dziś mimo korzystnej decyzji Komisja zaleciła na przykład Polsce dalsze oszczędności - 0,5 procent PKB w tym i przyszłym roku. - Będziemy nadal sprawdzać sytuację budżetową w Polsce, żeby się upewnić, że redukcja deficytu jest rzeczywiście trwała - powiedział wiceprzewodniczący Komisji Pierre Moscovici.
Ponadto w opublikowanych rekomendacjach Bruksela znowu wytknęła Polsce słabości. Wzięła na celownik KRUS i zaleciła jego likwidację. Ponownie krytycznie odniosła się do umów śmieciowych. Zwróciła też uwagę na słabo rozwiniętą infrastrukturę transportową i zarekomendowała inwestycje w sieć kolejową.
Komentarze(22)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze=== U W A G A ! ===
*D O B R Y * P I E S !*
- ciekawość moja została wystawiona na pokusę, a wzrok mi się wyostrzył.
Od razu było widać, że buda i tabliczka były robione pod nadzorem fachowców od PR...
...to znaczy - chciałem powiedzieć - od RP.
Dokładnie - to chyba od III RP, a może nawet od kilku następnych...
Buda wyglądała na budowlę przyszłościową, ale solidnie zakotwiczoną w przeszłości - stała bowiem na masywnej czerwonej betonowej podmurówce, więc pies musiał być kimś znacznym - może nawet jakimś psim hrabią?
Pamiętam, że dawniej się uszczypliwie mawiało: "Hrabia, co psy obrabia!", czyli taki niby hrabia-hycel?
Dzisiaj nikt już nie wie, kto to był hycel...
... choć typów o mentalności hycla jest w Polsce co niemiara!
A o prawdziwych hrabiów coraz trudniej!
W attyce budy brakowało mi herbu albo jakiegoś logo, na przykład modnej ostatnio w psich kręgach kombinacji trzech różowych psich kup w zielonym polu (taka rodzima wersja koniczynki jako herbu "drugiej Irlandii" albo "zielonej wyspy"), zakręconych w sprężynki albo w piramidki, a każda z kotylionem na patyku. Taki rodzaj policyjnego lizaka!
Nie powiem, żebym nie ufał oświadczeniu psa - bowiem emaliowane tabliczki od dziecka budzą mój podziw i uznaję je za jedyny stabilny, szacowny i budzący respekt element szybko zmieniającej się rzeczywistości.
Nawet dzisiaj - jako człowiek wiekowy - ilekroć przechodzę obok takiej tabliczki, na przykład z napisem "NARODOWY BANK POLSKI", "MINISTERSTWO SPRAW WEWNĘTRZNYCH", "ZAKŁAD UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH" albo choćby tylko "PROKURATURA APELACYJNA W ŁODZI" czy "DOBRY PIES" - to ogarnia mnIe błogi spokój, bo wiem, że te zwyczajne na pozór kawałki pokrytej emalią blachy - to w istocie prawdziwe symbole niewzruszonej rzetelności naszego państwa i udzielone nam przez to państwo gwarancje zaufania, jakie do niego żywimy!
Myślę, że firma "Amber Gold" upadła - bo pochopnie i nierozważnie umieściła na swych siedzibach wymyślne i kosztowne szyldy i zrezygnowała ze skromnych staromodnych emaliowanych tabliczek! Dlatego nikt nie miał do niej zaufania...
A kiedy taka szacowna tabliczka jest czerwona i widnieje na niej Orzeł Biały z koroną - no to wprost coś ściska mnie za gardło i robi mi się gorąco z emocji!
Oglądam się wtedy ukradkiem dookoła, żeby się upewnić, że nie ma świadków mojego mimowolnego wzruszenia!
Jestem w końcu - jak już chyba powiedziałem - mężczyzną wiekowym i nie chciałbym, żeby ktoś widział w moich oczach łzy!
Jako człowiek przezorny nie podszedłem do budy bliżej, żeby sprawdzić gatunek emalii na tabliczce - ale chyba była to ta sama emalia, której się teraz używa do masowej produkcji Orderu Orła Białego...
Dobra emalia, państwowa!
Trochę też powstrzymało mnie to, że koło budy nie widziałem żadnego śladu psa! Ani dobrego, ani nawet złego! Bo myślę, że nawet dobre psy jednak robią kupę...
Tak naprawdę jednak nie podszedłem bliżej i nawet nie rozważałem, na ile mógłbym zaufać oświadczeniu psa i się z nim na przykład zaprzyjaźnić - bo obok budy kręcił się niespokojnie szemrany i mocno podejrzany typ w czapce uszatce i w kurtce "moro" i wymachiwał rękami, jakby do kogoś mówił.
Wygląd miał co prawda na pozór poczciwy - nawet nosił okulary, ale ostatecznie powstrzymało mnie to, że nosił też słuchawki i kaganiec, a za lewą nóżkę był przez kogoś przykuty solidnym łańcuchem do wspomnianej podmurówki z czerwonego betonu.
Na dodatek w rękach trzymał gładkolufową myśliwską pepeszę z celownikiem optycznym i noktowizorem!
Zapisy ksiegowe i załatwienie OFE...jaki to sukces?
Komisja Europejska alarmuje: Polska wymiera! Liczba ludności naszego kraju do 2060 roku zmniejszy się o ponad 5 mln osób, o 16,4 punktów proc. zmaleje ilość osób w wieku produkcyjnym. Odsetek osób starszych (po 65. roku życia) wzrośnie o 18,5 p.p.
Powstał nowy raport o demografii Polski. Punktem odniesienia był rok 2013, kiedy to populacja naszego kraju wynosiła 38,5 mln osób. W dokumencie KE znajdziemy informację o populacji Unii Europejskiej. Ma ona wzrosnąć z 507 mln do 527 mln w roku 2060. Powodem będzie jednak migracja do unii, a nie wzrost demograficzny w krajach UE.
Polska w 2060 ma liczyć 33,2 mln ludzi. „Społeczeństwo będzie się gwałtownie starzeć. Obecnie odsetek osób po 65. roku życia w Polsce wynosi 14,5 proc. W 2060 roku seniorzy będą stanowić już dokładnie 1/3 społeczeństwa” – czytamy w raporcie.
Liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie z 70,5 proc. obecnie, do 54,1 proc. w 2060 roku.
Tymczasem będzie emigracyjny rekord - ponad 4 mln polskich emigrantów. Jeszcze w 2015 roku chce wyemigrować z kraju w poszukiwaniu godnego życia 1,275 mln obywateli - wynika z raportu Work Service "Migracje zarobkowe Polaków" z marca 2015 r.
- W ten sposób, w ciągu najbliższych 12 miesięcy liczba polskich emigrantów wzrośnie do rekordowych ponad 4 mln.
- Sami Polacy, którzy już wyemigrowali twierdzą, że już jest zagranicą 3 mln polskich emigrantów, którzy wyjechali z Polski w ostatnich latach. Tylko wielu z nich nie zerwało więzów z krajem, bo mają np. mieszkanie na kredyt, który sobie spłacają żyjąc na emigracji. Wg nich wyjazd kolejnego miliona w tym roku, podwyższy liczbę polskich emigrantów do ponad 4 mln, co może spowodować to zawał państwa - żadni Ukraińcy, starający się nie wydać tu ani grosika z niewolniczej pracy nie zapewnią popytu w Polsce na cokolwiek.
- Ale kto nie wyjedzie z tym milionem, ten raczej przegra życie, bo nawet na emigracji młodym żyje się lepiej, dostatniej
i lżej niż w Polsce. Emigrować chcą głównie ludzie młodzi. - pisze „Gazeta Polska”. Z ogromnym hukiem upada mit „zielonej wyspy”. Jeżeli nic się nie zmieni, na jego zgliszczach pozostanie przerażający krajobraz, który wypełnią puste przedszkola, opustoszałe dzielnice i miasta. – Takiej spirali emigracji najbardziej potrzebnych dla rozwoju Polski ludzi i tak aroganckiej władzy skupionej tylko na jej utrzymaniu jeszcze nie mieliśmy – alarmuje prof. Krystyna Iglicka-Okólska, naukowiec, jedna spośród niewielkiego grona osób badających problem masowego exodusu młodych.
Na emigracji Polacy pracują nie tylko na przysłowiowym zmywaku, ale też w hotelarstwie, budownictwie, handlu. Wyjeżdżają inżynierowie, lekarze, specjaliści do opieki nad osobami starszymi m.in. pielęgniarki. Emigrować chcą głównie młodzi. Aż 63 proc. emigruących nie przekroczyło 35 lat.
1,275 mln Polaków eszcze w 2015 roku chce wyemigrować z kraju w poszukiwaniu godnego życia. Takie dane wynikają z raportu spółki zajmującej się kapitałem ludzkim Work Service, zatytułowanym „Migracje zarobkowe Polaków”, wydanym w marcu tego roku. Według niego najbardziej zainteresowani wyjazdem z Polski są ludzie młodzi, poniżej 35. roku życia. – Stanowią oni niemal 2/3 wszystkich osób, które rozważają wyjazd za granicę. Tę lukę bardzo trudno będzie wypełnić bez przyciągnięcia do Polski wykwalifikowanych imigrantów – twierdzi Tomasz Hanczarek, prezes Zarządu Work Service.
"Chęć zarabiania lepiej" wymieniło aż 78 proc. Polaków, którzy planują wyjazd w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
Wśród innych powodów, dla których planujemy wyjazd, są:
- wyższy standard życia - 44 proc.,
-większe perspektywy rozwoju zawodowego - 37 proc.,
-brak odpowiedniej pracy w Polsce - 37 proc., możliwość podróżowania i zwiedzania świata - 35 proc.,
-lepsza służba zdrowa - 29 proc.
Dane te potwierdzają wcześniejsze statystyki prowadzone przez sondażownię Milward Brown, która podała, że tylko 17 na 100 Polaków nie myśli o emigracji z kraju. – Stanęliśmy pod ścianą. Emigranci, którzy już wyjechali, są przykładem, za którym idą następni pozbawieni perspektyw w Polsce młodzi ludzie. Taki jest mechanizm – twierdzi prof. Iglicka-Okólska.
Jak mówi, wyjeżdżają dokładnie ci, od których zależy rozwój kraju. – Emigruje cały kwiat narodu, wypycha się młodych, którzy mogliby, którzy powinni wprowadzać innowacje, patenty, pociągnąć naukę, poprzez zakładanie działalności, budować dobro gospodarcze kraju, uczyć nowe pokolenia, którym jednak w Polsce nie stworzono do tego możliwości. Ten proces jest zabójczy dla Polski – alarmuje ekspertka.