Premier nie pomogła. Nocne rozmowy rządu i górników z udziałem Ewy Kopacz nie doprowadziły do porozumienia w sprawie planu restrukturyzacji kopalń. O 10.00 mają się spotkać przedstawicie górniczych związków zawodowych, żeby podjąć decyzję co dalej z protestami. Obecnie podziemny strajk trwa w 8-miu kopalniach Kompanii Węglowej. Protesty odbywają się również na powierzchni.
Związkowcy uznali za nie do przyjęcia propozycję szefowej rządu, by 4 przynoszące największe straty kopalnie należące do Kompanii Węglowej przygotowały w ciągu 3 miesięcy program restrukturyzacji. Jego dobra ocena pozwoliłaby zakładom przetrwać. Górnicy domagali się wieloletnich gwarancji utrzymania pracy kopalń.
Szef Śląsko - Dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz mówił, że jego koledzy zgadzali się na wiele ustępstw. Nie otrzymali jednak zapewnienia, że dzięki temu uda się czterem kopalniom przedłużyć żywot o dłużej niż rok. Dominik Kolorz powiedział, że te cztery kopalnie, chodzi o zakłady Bobrek-Centrum w Bytomiu, gliwicko-zabrzańską Sośnica-Makoszowy, a także kopalnię Pokój w Rudzie Śląskiej i Brzeszcze w Brzeszczach, leżą w bardzo trudnych pod względem rynku pracy gminach i miastach. Związkowcy deklarują chęć dalszych rozmów.
Podobnie premier. Ewa Kopacz podkreślała, że jest zawiedziona przerwaniem pertraktacji. Zaznaczyła, że jej propozycja pozostaje aktualna. Dziennikarzom wyjaśniała, że dzięki zaproponowanemu rozwiązaniu każda z czterech kopalni miałaby przedstawić swój plan restrukturyzacji. Jeżeli okazałby się on realny, to zostałaby ona włączona do Spółki Restrukturyzacji Kopalni. Ewa Kopacz zwróciła uwagę, że specjalne w tym celu został zmieniony statut SRK. Spółka, która dotychczas była kojarzona z wygaszaniem kopalni, teraz wzięłaby na siebie proces ich restrukturyzacji.
Szefowa rządu mówiła, że w trakcie negocjacji złożyła propozycję związkowcom, aby zagrożone likwidacją kopalnie na zostały przekształcone w spółki pracownicze. Ten wniosek nie zyskał jednak akceptacji górników. Ewa Kopacz nie odniosła się do doniesień, że jest chętny do zakupu trzech z czterech zagrożonych likwidacją kopalni. Z opinią wstrzymuje się do czasu poznania inwestora i jego oferty.
Chodzi o związaną z byłym wiceprezesem Katowickiego Holdingu Węglowego firmę z małym kapitałem Universal Energy, której zależy na przejęciu majątku kopalń: Brzeszcze, Bobek Centrum i Sośnica-Makoszowy. Jak podało w oświadczeniu Universal Energy, firma zwróciła się do władz Kompanii Węglowej z propozycją podjęcia rozmów w tej sprawie. Universal Energy "ocenia, że jest w stanie przeprowadzić proces restrukturyzacji ww. kopalń, w taki sposób, aby możliwa było ekonomiczna kontynuacja ich działalności".
Rozmowy między stroną rządową, a związkowcami rozpoczęły się wczoraj o 14:00 w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, trwały 12 godzin. W ubiegłą środę rząd przyjął program naprawczy Kompanii Węglowej. Zakłada on między innymi wygaszenie pracy czterech kopalń. Pracę ma stracić kilka tysięcy osób, pozostali mają mieć zagwarantowane zatrudnienie. Obecnie zakłady generują około 200 milionów złotych straty miesięcznie. Restrukturyzacja jest bardzo pilna. Rząd twierdzi, że bez niej, już w lutym może zabraknąć pieniędzy na wynagrodzenia dla pracowników zakładów należących do Kompanii.
ZOBACZ TAKŻE: Polski milioner chce kupić zamykane kopalnie>>>
Komentarze(10)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeA dlaczego nie dla WNUKOW ??
Moze od razu wszyscy na rente beda przeniesieni ???
Przecież wierchuszka S nie utnie gałęzi, na której siedzi. Łatwiej spalić oponę, krzyknąć złodzieje i brać niezłą kasę, niż główkować, jak ukręcić bicz z piasku, czyli prowadzić dochodowy biznes. Po czasie okazałoby się, że te palące opony trzeba rzucić na swój łeb.
Kompania Węglowa zaczęła zwolnienia pracowników, którzy mają uprawnienia emerytalne. W tej grupie nie będzie jednak ani jednego związkowca. Rekordzista prawo do świadczeń zdobył 14 lat temu, ale nadal ma etat. Rocznie zarabia 183 tys. zł.
Plan naprawczy
Zarząd firmy podjął już pierwszą uchwałę dotyczącą redukcji zatrudnienia. W pierwszej kolejności chce pozbyć się części górników, którzy mają uprawnienia emerytalne. - Chodzi o 250 pracowników, którzy prawo do świadczeń uzyskali w latach 2011-13 - wyjaśnia Tomasz Głogowski, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
Wszyscy odchodzący na emeryturę dostaną po 20 tys. zł odprawy emerytalnej. Z racji tego, że ich umowy zostaną rozwiązane w ramach zwolnień grupowych, otrzymają też kilkukrotność miesięcznego wynagrodzenia. - Ci ludzie nie trafią na bruk, każdy z nich ma wypracowaną porządną emeryturę - przypomina jeden z pracowników KW.
W listopadzie w górniczej spółce pracowało jednak aż 1171 osób mających prawo do emerytury. Gdyby spółka pozbyła się ich wszystkich, rocznie zaoszczędziłaby 100 mln zł (licząc wynagrodzenie, barbórkę i 14. pensję).
Dyrektorzy i rekordzista
Część pracowników z prawami do emerytury może jednak spać spokojnie. To m.in. dyrektorzy 10 z 14 kopalń należących do Kompanii Węglowej, a także kilku ich zastępców. Dodatkowa grupa pracowników "nie do ruszenia" to ponad 100 objętych ochroną prawną działaczy związkowych.
Rekordzistą wśród nich jest 56-letni Bogusław Konieczny, wieloletni przewodniczący związku zawodowego Kadra w kopalni Marcel. Z dokumentów, do których dotarła "Wyborcza", wynika, że uprawnienia emerytalne nabył już w 2001 r. Mimo to od 14 lat nadal ma etat sztygara. Nie musi fedrować pod ziemią, bo został oddelegowany do pracy związkowej. Jako działacz podlega też ochronie prawnej przed zwolnieniem, czyli w jego przypadku wypchnięciem na emeryturę. W 2013 r. zarobił w kopalni 183 tys. zł. To tyle, ilu kilku zwykłych górników razem wziętych. Przez kilka lat był też radnym w gminie Gorzyce.
- Wie pan, że jest najstarszym potencjalnym emerytem pracującym w Kompanii Węglowej? Na emeryturze mógłby pan być już od 14 lat - zapytaliśmy.
- W konstytucji jest zapisane, że każdy ma prawo do pracy. To, że nabyłem uprawnienia emerytalne, nie świadczy o tym, że muszę z nich skorzystać. Mam wieloletnie doświadczenie w pracy pod ziemią, a także robocie związkowej. Zostałem, bo czuję się potrzebny - powiedział nam Konieczny. Wczoraj o godz. 14 razem z kolegami rozpoczął podziemny strajk w ramach solidarności z górnikami z czterech kopalń KW, których likwidację zapowiedział rząd.
- Długo ma pan zamiar jeszcze pracować? - zapytaliśmy.
- Na pewno do 2016 r., bo wtedy kończy mi się kadencja przewodniczącego Kadry - zapowiedział Konieczny.
Tyle, że wtedy kończą sie konfitury zarówno dla związkowców, jak i dla szemranych spółek zarządu
i związkowców, które żerują na kopalni oraz sami pracownicy zarobią pensję typową dla rynku pracy
w Polsce.
Część pracowników z prawami do emerytury może jednak spać spokojnie.
To m.in. dyrektorzy 10 z 14 kopalń należących do Kompanii Węglowej, a także kilku ich zastępców.
Dodatkowa grupa pracowników "nie do ruszenia" to
ponad 100 objętych ochroną prawną działaczy związkowych.
Rekordzistą wśród nich jest 56-letni Bogusław Konieczny, wieloletni przewodniczący związku zawodowego
Kadra w kopalni Marcel. Z dokumentów, do których dotarła "Wyborcza", wynika,
że uprawnienia emerytalne nabył już w 2001 r. Mimo to od 14 lat nadal ma etat sztygara.
Nie musi fedrować pod ziemią, bo został oddelegowany do pracy związkowej.
Jako działacz podlega też ochronie prawnej przed zwolnieniem, czyli w jego przypadku
wypchnięciem na emeryturę. W 2013 r. zarobił w kopalni 183 tys. zł.
To tyle, ilu kilku zwykłych górników razem wziętych.
Przez kilka lat był też radnym w gminie Gorzyce.
- Wie pan, że jest najstarszym potencjalnym emerytem pracującym w Kompanii Węglowej? Na emeryturze mógłby pan być już od 14 lat - zapytaliśmy.
- W konstytucji jest zapisane, że każdy ma prawo do pracy. To, że nabyłem uprawnienia emerytalne, nie świadczy o tym, że muszę z nich skorzystać. Mam wieloletnie doświadczenie w pracy pod ziemią, a także robocie związkowej. Zostałem, bo czuję się potrzebny - powiedział nam Konieczny. Wczoraj o godz. 14 razem z kolegami rozpoczął podziemny strajk w ramach solidarności z górnikami z czterech kopalń KW, których likwidację zapowiedział rząd.
- Długo ma pan zamiar jeszcze pracować? - zapytaliśmy.
- Na pewno do 2016 r., bo wtedy kończy mi się kadencja przewodniczącego Kadry - zapowiedział Konieczny.
Wywalić fachowców (lodziarzy) z PO i PLS i kopalnie będą rentowne !!!
Przykłady:- KWK Bogdanka - główny magik od likwidacji kopalń
niejaki Stainchof od Buzka chciał zlikwidować w pierwszej kolejności,
górnicy nie POzwolili, wzięli w swoje ręce i teraz kopalnia rentowna,
- KWK Silesia - w rękach fachowców z PO totalna strata, PO przejęciu
przez Czechów kopalnia rentowna !!!
POlacy te złodzieje z PO wszystko rozkradną !!!
POzostaną nieugory i wysypiska śmieci !!!
na poziomie PEWEX - ów,gdzie rodziny górnicze miały tylko wstęp,specjalne talony.oraz inne liczne przywileje ),stanowiąc ekxtra grupę spoleczną.Bylem wtedy
nauczycielem akademickim i pamietam,kiedy to na kursach nauczycielskich,żona gornika przekonywała,że ta prac w szkole,to dla niej - jak jej mąż powiada - pieniądze na k a w k ę w kawiarence (!).
Pani Premier kopacz odpowiada za finasne państwa polskiego,a zatem za pienbiądze wszystkich podatników (!!!),któte nie mogą być w y r z u c a n e tam,
gdzie g i n ą beznadziejnie i bezpowrotnie, Nie zgadzam sie ,jako podatnik,na takie ewidentne marnotrawstwo pieniędzy społecznych. A pan Palikot niczego nowego nikomu n i e udowodni, bo to rzecz wiadoma,że kopalnie,które zostały
wykupione od państwa w sposób zgodny z prawem i interesem ogółu ( a nie
tylko górników i ich związkowców ) są RENTOWNE (!!!).
Górnicy zachowuja się arogancko w sposób aspołeczny.
Węgiel czy to z Rosji, czy z Australii jest tańszy niż z KW. Co lepsze tańszy węgiel jest z Bogdanki( taka prywatna kopalnia w Polsce). O czym gadamy- o złodziejach, którzy bezczelnie próbują nadal okradać Polaków.