Minister finansów Mateusz Szczurek dość ostrożnie podchodzi do programu inwestycyjnego przedstawionego przez Jean-Claude'a Junckera. Szef Komisji Europejskiej zaproponował, aby utworzyć fundusz o wartości 21 miliardów euro, który w ciągu trzech lat miałby pozwolić wygenerować inwestycje na 15-krotnie większą kwotę: 315 miliardów euro. We wtorek unijna grupa robocza przedstawiła listę dwóch tysięcy projektów, które mogłyby być finansowane z nowego instrumentu.

Reklama

Zdaniem ministra Szczurka, który wcześniej przedstawił polski plan funduszu inwestycyjnego na kwotę 700 miliardów euro, plan Junckera jest ważnym krokiem, ale raczej niewystarczającym, by wyrwać Europę ze stagnacji gospodarczej. Na tym etapie nie jest on dość duży i też możliwości jego działania - mówiąc nie tylko o skali, ale także o rodzaju projektów, o których mówimy - powodują, że nie sposób jest zachęcić sektor prywatny do powrotu do potencjału wzrostu gospodarczego, który znamy sprzed kilku lat, ale jednocześnie zawsze trzeba zrobić gdzieś pierwszy krok - powiedział minister Szczurek.

Minister pytany o to, czy Polska weźmie udział w nowym programie i wesprze go finansowo, odparł, że tak, ale pod pewnymi warunkami. Już we wrześniu deklarowaliśmy, że jesteśmy gotowi do takiego instrumentu dokładać się i warunki, które bym postawił dziś, to po pierwsze: pełna jasność jeśli chodzi o klasyfikację statystyczną i po drugie, że nie będziemy tego robić sami. W takim przypadku to by się Polsce nie opłacało, ale w grupie krajów tak, Polska byłaby gotowa wesprzeć finansowo taki fundusz - powiedział minister Szczurek.

Zgodnie z propozycją Junckera, z 21 miliardów euro, jakie byłyby do dyspozycji w nowym funduszu, 16 miliardów euro ma być w formie gwarancji z budżetu Unii Europejskiej, a 5 miliardów euro z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Aby nowy instrument miał większe możliwości, powinny się do niego przyłączyć ze swoim kapitałem także kraje członkowskie.