Kluczowe w tej sprawie są daty. Wnioski na dopłaty przyjmowano od rolników w ramach programu rozpisanego na lata 2004-2006 i tu - jak mówiła Bruksela - popełniono błędy. - Zastrzeżenia dotyczą tego, że wnioski były zbyt pobłażliwie traktowane, że biznesplany były zbyt łatwym kryterium dostępu do tych pieniędzy - tłumaczył komisarz do spraw budżetu Janusz Lewandowski, który stanął w obronie polskiego rządu, a właściwie koalicji z której się wywodzi.
O błędach popełnionych w latach 2004-2006 powiedział też wczoraj Polskiemu Radiu rzecznik Komisji Europejskiej Roger Waite. Choć dodał, że dotacje były przekazywane przez pięć lat, do 2010 roku. - I w tym okresie również wypłata powinna być kontrolowana na bieżąco. Chodzi o cały proces i kontrole na każdym etapie, by wyłapać nieprawidłowości - mówił rzecznik. A to oznaczałoby, że żaden rząd w tej sprawie od 2004 roku nie jest bez winy.
Zaskakujące jest jednak to, że w oświadczeniu rzecznika opublikowanym dzisiaj nie ma już zdania o konieczności przeprowadzenia późniejszych kontroli. Do tego dochodzi jeszcze złe tłumaczenie oświadczenia przez przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce. Zamiast przetłumaczyć, że błędy są wynikiem programu wdrożonego w latach 2004-2006, napisano, że wszystkie błędy popełniono w tym okresie.
Po opublikowaniu oświadczenia Komisji, premier Donald Tusk odczytał je na konferencji prasowej w Warszawie, w Brukseli wypowiadał się na ten temat polski komisarz. A sprawa i tak skończy się w Trybunale Sprawiedliwości, bo Warszawa zamierza bronić programu wsparcia dla małych gospodarstw i chce zaskarżyć decyzję Komisji Europejskiej do unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.