Rosną zaległości płatnicze polskich przedsiębiorstw. Na koniec marca przekroczyły 1,1 mld zł. To 16 proc. więcej niż rok temu, kiedy opiewały na kwotę 948,9 mln zł – wynika z raportu przygotowanego dla DGP przez DunTrade, wywiadownię gospodarczą należącą do D&B Poland.
Do wzrostu zadłużenia w największym stopniu przyczyniły się dwa sektory: spożywczy i budowlany. W pierwszym z nich na koniec marca 2,2 tys. dłużników zalegało z płatnością wobec kontrahentów na kwotę 255,9 mln zł. Co więcej, mimo że liczba dłużników spadła o 16 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, to kwota zadłużenia zwiększyła się o 15 proc. – informuje Tomasz Starzyk, analityk Dun & Bradstreet.
W sektorze budowlanym natomiast jest widoczny stały wzrost zarówno w grupie dłużników, jak i zatorów płatniczych. W marcu tego roku zgłoszono zaległości na 226 mln zł, rok wcześniej na 188 mln zł, a w 2010 r. na 128 mln zł. W ciągu czterech lat nastąpił więc wzrost o około 155 proc. Liczba dłużników zwiększyła się przez ostatni rok o 64 proc., do 6,4 tys.
Eksperci nie mają wątpliwości, że odpowiadają za to pogarszająca się koniunktura oraz mniejsza od oczekiwanej liczba zleceń ze strony sektora publicznego. Zmusza to firmy do coraz większego konkurowania ceną w postępowaniach przetargowych.
Reklama
Część firm budowlanych przyjmowała warunki, mimo że były trudne do spełnienia. Teraz ponoszą tego konsekwencje. Uwidocznił się efekt domina, jedna firma przez niepłacone zobowiązania ciągnie w dół swoich kontrahentów - podkreśla Tomasz Starzyk.
Dodatkową przyczyną narastającego kłopotu zatorów płatniczych jest narzucenie firmom budowlanym w przetargach przez podmioty samorządu terytorialnego warunków płatności polegających na rozliczeniu lwiej części prac dopiero po wykonaniu całości inwestycji. W efekcie generalny wykonawca zmuszony jest do finansowania projektu w czasie jego realizacji. Często robi to, zatrzymując pieniądze należne kontrahentom.
Gorzej dzieje się też w innych branżach. W sektorze wyposażenia łazienek w ciągu roku kwoty z tytułu niezapłaconych faktur zwiększyły się o ponad 53 proc. W branży spirytusowej z kolei można mówić o wzroście o 42 proc., a w spedycyjnej o 37 proc. Wraz z rosnącą kwotą rośnie także liczba zgłaszanych dłużników.
Konsekwentnie twierdzę, że rosnące zatory płatnicze mają bardziej źródło w psychologii niż w ekonomii. Co kwartał przedsiębiorcy bardziej pesymistycznie przewidują rozwój sytuacji, niż to potem znajduje odbicie w rzeczywistości. Ale na wszelki wypadek wstrzymują płatności – komentuje Adam Łącki, prezes Związku Krajowego Rejestru Długów.
Coraz więcej z nich dochodzi też do wniosku, że jest to idealny sposób na finansowanie swojej bieżącej działalności. Tym bardziej że z powodu kolejnych podwyżek stóp procentowych – licząc z ubiegłorocznymi pięciu w sumie o 1,25 proc. – podrożało oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw. Zatrzymanie pieniędzy należnych kontrahentom to nic innego jak tani, nieobciążony odsetkami kredyt. Co więcej, na zatorach płatniczych nieuczciwe firmy mogą nawet zarabiać pieniądze, lokując je na depozytach.
4 miesiące tyle średnio przedsiębiorcy czekają obecnie na zapłatę należności