Do Moskwy zjechali na dwudniową konferencję przedstawiciele 26 państw antyunijnej koalicji. Poza wielką czwórką są wśród nich także Brazylia, Egipt, Kanada, Korea Południowa, RPA, Singapur i Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA). Państwa te są częstym celem zagranicznych podróży obywateli UE. Łączy je jedno: sprzeciw wobec decyzji Brukseli, która nakazuje liniom lotniczym lądującym lub startującym na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego (UE oraz Islandia, Liechtenstein i Norwegia) płacić za zużyty dwutlenek węgla na podobnych zasadach, na jakich płacą zakłady przemysłowe. Z przyczyn technicznych pierwsze płatności za rok bieżący miałyby być uiszczone w 2013 r.
W 2020 r. cała branża może wydać na sam dwutlenek węgla 700 mln dol. Gdyby linie lotnicze przerzuciły te koszty na pasażerów (a tak się najpewniej stanie), cena biletu za rejs transatlantycki wzrosłaby o ok. 10 euro od osoby. Na podwyższenie cen zdecydowały się np. linie Etihad z siedzibą w Abu Zabi (ZEA). Do tej pory część państw spoza Unii zapowiedziała bojkotowanie unijnych przepisów. Na przykład rząd w Pekinie zabronił swoim liniom lotniczym płacić za emisję dwutlenku węgla, deklarując, że jest to próba poszerzenia uprawnień podatkowych Unii poza jej granice, przez co Bruksela próbuje poza agendami ONZ narzucić światu ograniczenie emisji CO2. Opłata jest uzależniona od długość całego lotu, a nie jego części nad obszarem UE.
Teraz jednak państwa niechętne nowym regulacjom zapowiadają kontrofensywę. Podczas moskiewskiego spotkania zostanie przyjęte stanowisko, na podstawie którego nowe opłaty za emisję CO2 mogłyby zostać zbojkotowane przez całą „26”. Państwa te chciałyby też, by stosowne regulacje zostały przyjęte na poziomie globalnym za pośrednictwem Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Na agendzie moskiewskiego spotkania są też bardziej drastyczne środki: nałożenie swego rodzaju karnych opłat na linie unijne bądź redukcja częstotliwości połączeń.
To z kolei może jednak doprowadzić do wojny gospodarczej. Komisja Europejska grozi surowymi karami liniom, które się nie podporządkują nowym regulacjom dotyczącym handlu kwotami CO2. W grę wchodzi 100 euro za każdą tonę gazu albo – co wydaje się najmniej prawdopodobne – zakaz korzystania z unijnych lotnisk. Coś, co miało uratować środowisko, stało się źródłem potencjalnego konfliktu handlowego – zauważył w rozmowie z AP Tom Enders z Airbusa.
LOT czeka na rozwój wypadków
Wprowadzenie sankcji przez antyunijną koalicję dotknęłoby też PLL LOT. Spośród państw grożących Unii restrykcjami nasze linie lotnicze obsługują obecnie rejsowe trasy do Egiptu, Kanady, Rosji i USA. Na najbliższe dwa lata planowana jest jednak ekspansja w Azji. W maju br. po czteroletniej przerwie samoloty mają wrócić na trasę do Pekinu. W 2012 r. LOT ma zacząć latać na tokijskie lotnisko Narita. Restrykcje wprowadzone na unijne samoloty mogą zagrozić pomyślnej realizacji nowej strategii.
MWP