"Zawsze będę się czuł odpowiedzialny za sektor kolei, ale w tym sporze rząd nie jest stroną. Ten spór zbiorowy toczy się między zarządem spółki i związkami zawodowymi" - powiedział Grabarczyk, pytany o sytuację na kolei po środowym strajku Przewozów Regionalnych. Podkreślił, że rząd nie może przejąć zarządzania tą spółką.

Reklama

W środę o północy kończy się 24-godzinny strajk w PR. Niemal wszystkie obsługiwane przez spółkę pociągi nie wyjechały na trasy. Związkowcy deklarują, że w przypadku nieosiągnięcia porozumienia z zarządem, 24 sierpnia strajk zostanie wznowiony na dwie doby i ponownie zawieszony, celem kontynuowania rozmów.

Dalsze negocjacje w sporze płacowym w PR zaplanowano w czwartek. Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy, kierujący protestem w spółce, zaproponował początek spotkania o godzinie 11. Rzecznik spółki Piotr Olszewski poinformował, że prezes Przewozów Regionalnych Małgorzata Kuczewska-Łaska zgodziła się na dalsze rozmowy.

"Rozmowy zostaną na pewno jutro wznowione i wezmę udział w tym spotkaniu. Sądzę, że żadna ze stron nie odczuwa satysfakcji po dzisiejszym dniu. Liczę, że wznowione jutro obrady doprowadzą do kompromisu (...). Boję się jednego, że dziś część pasażerów podjęła decyzję o zmianie środka komunikacji. Kolej jest dobrym środkiem transportu" - mówił minister.

Reklama

Pytany o wniosek PiS dotyczący jego odwołania Grabarczyk powiedział, że zawsze z pokorą staje przed Sejmem i informuje, co zostało zrobione. Przypomniał m.in. o ok. 70 prowadzonych obecnie inwestycjach dworcowych. "Każda inwestycja ma swoją historię, a każda inwestycja to swoisty tor przeszkód" - dodał.

Złożenie w Sejmie wniosku o wotum nieufności dla ministra infrastruktury zapowiedziało Prawo i Sprawiedliwość. Według szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, to Cezary Grabarczyk odpowiada za bałagan na kolei i korki na drogach. Wniosek PiS zamierzają poprzeć PJN i SLD.

Przewozy Regionalne uruchamiają dziennie ok. 2,7 tys. połączeń, z których korzysta średnio ok. 300 tys. pasażerów. W środę, w związku ze strajkiem, wyjechało tylko kilkanaście składów w województwie pomorskim, których obsługa nie przyłączyła się do strajku. Kursowały też obsługiwane przez PR pociągi przygraniczne w Zachodniopomorskiem, Lubelskiem i Podlaskiem.