NATO nieskuteczne
– Spodziewając się dalszego zaostrzenia konfliktu inwestorzy w transakcjach terminowych jeszcze bardziej windują ceny – tłumaczy Victor Shum, analityk specjalistycznej agencji analitycznej Purvin & Gertz.
Wczoraj ceny baryłki Brent skoczyły aż do 124,3 dol./baryłkę. Powodem jest pogarszająca się sytuacja w Syrii, gdzie w niedzielnych manifestacjach od kul bezpieki zginęło 9 osób. Także w Jemenie pozostający od 30 lat u władzy prezydent Ali Abdullah Saleh traci kontrolę nad krajem. Z kolei w libijskiej wojnie domowej zapanował pat.
– Sytuacja geopolityczna staje się coraz trudniejsza. Do problemów z Libią, gdzie interwencja NATO okazuje się nieskuteczna, dochodzi Syria, która eksportuje własną ropę, oraz Jemen, który może okazać się zaczątkiem rewolucji na Półwyspie Arabskim – uważa Shum.
Dodatkowym czynnikiem windującym ceny ropy jest wyjątkowo słaby kurs dolara. Uciekając przez stratami spowodowanymi załamaniem pozycji dolarowych, inwestorzy lokują część pieniędzy w transakcje terminowe na ropie.
Tego się spodziewali
Koncerny naftowe na taki obrót sprawy są jednak przygotowane.
– Wydarzenia na Bliskim Wschodzie nas nie zaskoczyły – mówił w niedawnym wywiadzie dla DGP prezes Shella, Peter Voser. – Mamy własne biuro badań strategicznych, które przewidziało podobny scenariusz, choć nie spodziewaliśmy się, że to nastąpi tak szybko. Już pięć lat temu prognozowaliśmy znacznie wyższe niż wówczas ceny ropy. W tej branży inwestuje się w perspektywie 40 lat i trzeba opierać się na długotrwałych prognozach – dodaje.
Koncerny naftowe rekordowe zyski osiągnęły w 2008 roku, kiedy w pewnym momencie cena baryłki doszła do 147 dolarów. Wówczas Exxon zarobił przez 12 miesięcy aż 45,2 mld dol., co było największym zyskiem netto w historii gospodarczej USA. Ten rok może być drugim najlepszym dla tego koncernu, podobnie jak wielu innych graczy na rynku paliwowym.
Obama będzie kontrolował
Nie wszystkie firmy naftowe zyskują na zwyżce cen w takim samym stopniu. Niektóre, jak francuski Total, są związane porozumieniami z władzami krajów, gdzie znajdują się pokłady ropy, które automatycznie zakładają mniejszą część zysków dla prywatnej spółki w miarę, jak cena baryłki ropy rośnie.
Wysokie notowania paliw wywołują jednak coraz większą irytację konsumentów, przede wszystkim w USA. W czasie weekendu prezydent Barack Obama zapowiedział powołanie specjalnej rządowej komisji, która zbada, czy spekulanci nie wykorzystują niestabilnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, aby dodatkowo windować ceny.
Eksperci podkreślają jednak, że jeśli tak rzeczywiście jest, to koncerny naftowe nie są temu winne. – One korzystają z wysokich cen paliw na rynkach, ale same nie mają wpływu na ich wysokość. O tym decydują skumulowane operacje setek tysięcy transakcji dokonywanych przez inwestorów finansowych – podkreśla Shum.