Egzekucja miała miejsce w 2010 r., jednak dopiero wczoraj ujawnił ją południowokoreański, dobrze poinformowany dziennik „Joseon Ilbo”. Mun trafił przed pluton egzekucyjny po nieudanej rewaluacji wona. Mieszkańcy mogli wymieniać stare banknoty na nowe, ale tylko do 100 tys. starych wonów (wartych na czarnym rynku ok. 40 dol.) na osobę. Phenian chciał za jednym zamachem zmniejszyć presję inflacyjną i ukrócić minifortuny czarnorynkowych baronów. Nie wyszło: nie dość, że doszło do bezprecedensowych protestów, to jeszcze następnego dnia po wejściu w życie decyzji czarnorynkowa wartość nowego wona spadła o 96 proc.
Według niepotwierdzonych informacji w rezultacie na śmierć skazano kilkunastu urzędników. Do tej pory jednak najwyżej postawioną ofiarą znaną z nazwiska był stracony w marcu 2010 r. szef departamentu planowania Partii Pracy Korei Pak Nam-gi.
Tymczasem dawny szef resortu kolei Kim Yong-sam został rozstrzelany za zdradę, która miała umożliwić nieznanym sabotażystom przeprowadzenie nieudanego zamachu na pociąg, którym wracał z Chin przywódca KRLD Kim Dzong-Il. Wybuch na stacji w Yungcheon w 2004 r. zdaniem „Joseon Ilbo” był możliwy, bo minister zdradził zamachowcom plan podróży dyktatora, znany tylko jemu i ochronie syna koreańskiego przywódcy.
Reklama