Wydobycie gazu w Polsce już nie wzrośnie. Przy coraz większym zapotrzebowaniu oznacza to, że musimy kupić więcej trzykrotnie droższego paliwa za granicą.
Jeszcze w 2009 roku 31 proc. zapotrzebowania na gaz pokrywaliśmy z polskiego wydobycia. W 2015 r. udział polskiego surowca spadnie poniżej 24 proc. I to mimo iż PGNiG zwiększyło w minionym roku wydobycie o 200 mln m sześć., do 4,3 mld m sześc. Ale nowych, perspektywicznych złóż, brakuje. Gazprom do 2022 roku dostarczy nam co najmniej 10,3 mld m sześc. rocznie, ale i to będzie za mało. Braki uzupełnimy importem z Niemiec, Czech i Kataru poprzez gazoport w Świnoujściu.
Ostateczna cena będzie zależała od kursu dolara i ceny ropy naftowej. Podwyżka jest jednak nieunikniona. Koszt pozyskania gazu krajowego waha się między 90 a 100 dolarów za 1000 m sześc. Rosyjski kosztuje 350 – 370 dol./1000 m sześć., a skroplony LNG, który od połowy 2014 roku będziemy importować na podstawie kontraktu z Qatargasem, może być jeszcze droższy.
Z danych resortu gospodarki wynika, że już dziś w Polsce płacimy za surowiec najwięcej w Europie, biorąc pod uwagę siłę nabywczą jego odbiorców. Ogrzewając gazem dom, musimy wydać za 1000 m sześć. średnio 350 dol.
Taryfa, po jakiej Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo sprzedaje nam gaz, uwzględnia koszty zakupu surowca z różnych źródeł. Większy udział paliwa ze złóż krajowych neutralizuje wpływ droższego importu na cenę końcową. Im go więcej, tym jest ona wyższa.
Przed podwyżką nie uratują nas złoża gazu niekonwencjonalnego, głównie łupkowego. Zdaniem Pawła Poprawy z Państwowego Instytutu Geologicznego ich eksploatacja jest na razie nieopłacalna między innymi z powodu wysokich kosztów wierceń w naszym kraju. Po prostu za mało jest urządzeń, służących do poszukiwania gazu (w całej Europie około 150 – 200, gdy w USA – 100 razy więcej).
Te niekorzystne opinie geologów potwierdza samo PGNiG. Jak mówi wiceprezes tej firmy, Radosław Dudziński, odwierty dokonane na polu Markowola pokazały, że eksploatacja tamtejszego złoża nie jest ekonomicznie uzasadniona.