VAT zadziała jak bomba z opóźnionym zapłonem. Mimo podwyżki stawki od 1 stycznia towary w popularnych supermarketach nie zdrożeją do lutego, w Ikei – nawet do sierpnia. Część sieci uznała, że taniej będzie zachować stare ceny, niż zmieniać metki na tysiącach produktów. Straty odbiją sobie na nowych towarach – i podwyżki będą wyższe niż o 1 proc.
– Ta decyzja jest efektem kalkulacji finansowych. Wyliczyliśmy, że na dostosowanie się do nowych przepisów musielibyśmy jednorazowo przeznaczyć 500 tys. zł – tłumaczy Daniel Prałat, dyrektor generalny sieci Intermarche, która w kraju ma 150 sklepów spożywczych.
Na podobny krok zdecydowała się Ikea, a w tym tygodniu dołączyło Tesco. Niewykluczone, że nie podrożeje sprzęt AGD i RTV. Dwie największe sieci na tym rynku, Media Markt i Saturn, negocjują właśnie z producentami utrzymanie obecnych cen.
1 stycznia jest dniem wolnym od pracy. Przeprowadzanie wszelkich zmian w tym czasie wiązałoby się z zatrudnieniem pracowników tymczasowych, czyli dodatkowymi kosztami. Poza tym nie ma gwarancji, że prace zostałyby przeprowadzone równie sprawnie jak z udziałem własnych pracowników. Sieci wolą nie ryzykować.
Stare ceny będą obowiązywać do wyczerpania obecnych zapasów. Wraz z napływem nowych partii towarów zaczną się podwyżki. Podyktowane także wzrostem cen prądu, paliw, gazu, kosztów pracy, a także surowców takich jak bawełna, metale czy kawa. Ceny bawełny i kawy już osiągają na światowych giełdach rekordowe stawki.
W niektórych sieciach zmiany nastąpią w lutym, w innych w marcu. Ikea stare ceny utrzyma do końca swojego roku fiskalnego, czyli sierpnia 2011 r.
Rezygnując z podwyżki, sklepy zmniejszają swoją marżę, która wynosi od 5 do 30 proc. Jak szacuje Prałat, zachowanie starych cen do końca 2011 r. dla sieci Intermarche oznaczałoby utratę 30 mln zł. Dlatego nie ma na to szans – co przyznaje Michał Sikora z Tesco Polska – by klienci nie odczuli w końcu wzrostu podatku.