Najważniejsza zmiana, jaką udało się teraz przeforsować, to zastąpienie zaświadczeń, po które trzeba było udawać się do urzędów, zwykłymi oświadczeniami pisanymi przez samych zainteresowanych. Oczywiście pod groźbą odpowiedzialności karnej. Chodzi o pisma o niekaralności, niezaleganiu ze składkami ZUS czy wysokości zarobków, jakich wymagają ośrodki pomocy społecznej.

Reklama

Ale to, czy faktycznie sytuacja petentów się zmieni, w znaczącej mierze będzie zależeć od podejścia urzędników. – Premier powinien wystąpić w telewizji i powiedzieć im jasno: macie traktować oświadczenia jak zaświadczenia. To od pracowników urzędów zależy, czy kultura oświadczeń się przyjmie – mówi Krzysztof Rybiński, wykładowca SGH i były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego. Jego zdaniem sam pakiet nie poprawi sytuacji przedsiębiorców, ale może uda się dzięki niemu zatrzymać spadek Polski w rankingach państw przyjaznych biznesowi.

Koncesji nie tknięto

Udało się wprowadzić część zmian dotyczących sprzedaży alkoholu. W wagonach restauracyjnych będzie można kupić piwo. Osoby handlujące alkoholem zamiast zaświadczeń o uregulowaniu opłaty dla gminy za korzystanie z zezwolenia na handel trunkami będą mogły pokazywać same kopie przekazu. Oznacza to o przynajmniej cztery wizyty w urzędzie rocznie mniej.

Koncesji prawie nie tknięto, ale osoby, które ze swojej działki będą chciały teraz wydobyć żwir czy piach na własne potrzeby, zrobią to bez czasochłonnego pozyskiwania zezwoleń. Wystarczy, że powiadomią starostę.

Zniknie także absurdalny system ministerialnych pozwoleń na skup i przetwórstwo organizmów morskich. Teraz wydawane są na nie dłużej niż rok i określają, ile jakich ryb przedsiębiorca może kupić.

Ucieszą się też przyszli przysięgli tłumacze. Teraz po niezdanym egzaminie przez rok nie mogli przystąpić do kolejnego. Zakaz zostanie jednak zniesiony.

Reklama



– Pakiet deregulacyjny to jedna z najważniejszych spraw dla naszej gospodarki, bo to właśnie na poziomie mikro rozstrzyga się nasza konkurencyjność i produktywność – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Przypomina, że deregulację przeprowadziło już wiele państw, np. Szwecja, i m.in. dzięki temu przeszła suchą stopą przez kryzys.

Setki poprawek

Jednak forsowanie zmian przebiega w Polsce długo i mozolnie, bo urzędy nie chcą oddawać swoich kompetencji. Przy kolejnych turach konsultacji zgłaszano setki poprawek, a prace nad pakietem deregulacyjnym trwały do ostatniej chwili. – Od minionego wtorku do czwartku projekt podlegał poprawkom podczas komisji prawniczej. W poniedziałek będzie rozpatrywany przez KRM – informuje nas Bogna Gudowska z biura prasowego MG.

Jedyną sytuacją, gdy to urząd zaproponował zmiany, a przedsiębiorcy i stowarzyszenia branżowe zablokowały ich wejście, był pomysł likwidacji licencji i egzaminów państwowych dla maklerów i aktuariuszy oraz zniesienie licencji pośredników do nieruchomości.

Pakiet początkowo firmował Adam Szejnfeld jeszcze jako wiceminister gospodarki w rządzie Tuska. Teraz do sukcesu poczuwają się zarówno politycy PO, jak i szef ludowców, wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Czy pakiet deregulacyjny okaże się prawdziwym sukcesem, ocenią w przyszłym roku przedsiębiorcy i zwykli obywatele.