Niemiecka polityka oszczędności budżetowych nie jest przeszkodą dla wzrostu gospodarczego - powiedziała w czwartek kanclerz Niemiec Angela Merkel w rozmowie z telewizją ARD.
W jej ocenie podczas szczytów G8 i G20 w Kanadzie w najbliższych dniach nie dojdzie do ostrego konfliktu pomiędzy USA a krajami europejskimi na tle podejmowanych przez państwa Starego Kontynentu kroków oszczędnościowych. Waszyngton obawia się, że nadmierne zaciskanie pasa przez Europejczyków może zaszkodzić globalnej gospodarce, dławiąc rodzące się ożywienie gospodarcze.
"Nasze propozycje oszczędności są zorientowane na wzrost gospodarczy" - powiedziała Merkel. Dodała, że zapewniała o tym prezydenta USA Baracka Obamę w trakcie niedawnej rozmowy telefonicznej. Według Merkel celem niemieckiego pakietu jest zwiększenie zatrudnienia, co ma także stymulować konsumpcję wewnętrzną, wzrosną wydatki na edukację i badania, nie będzie cięć w wydatkach na infrastrukturę.
"A zatem struktura naszego programu nie jest przeszkodą dla wzrostu gospodarczego, a wręcz przeciwnie" - powiedziała niemiecka kanclerz. Dodała, że wkład Niemiec w ożywienie światowej koniunktury w 2010 roku był o wiele większy niż przeciętny udział innych państw. "Wydajemy w tym roku ok. 2,1 proc. naszego PKB na pobudzenie koniunktury" - powiedziała Merkel.
Choć - jak wyliczono w tym tygodniu - niemiecki budżet potrzebuje w tym roku znacznie mniej kredytów niż przypuszczano, to Merkel nie chce zmian w zaproponowanym na początku czerwca pakiecie oszczędności budżetowych, dzięki któremu rząd w Berlinie zamierza wygospodarować 80 mld euro do 2014 roku. "Podejmiemy wysiłki, które uzgodniliśmy. Uważam, że nie powinniśmy odpuszczać" - powiedziała.
Niemiecki budżet na 2010 rok zakłada nowe zadłużenie na poziomie 80 mld euro, jednak dzięki lepszej niż prognozowano koniunkturze gospodarczej i wyższym wpływom z podatków od przedsiębiorstw, potrzeby kredytowe państwa będą o ok. 20 mld mniejsze, niż założono.
Merkel przyznała też, że w pracach nad regulacją rynków finansowych są "blaski i cienie". USA i UE porozumiały się w sprawie ustanowienia podatku od banków, ale propozycji tej nie akceptuje gospodarz szczytu G20, Kanada. "Musimy teraz rozmawiać o tym, pod jakimi warunkami taki podatek może zostać wprowadzony na szczeblu globalnym" - powiedziała Merkel.
Czytaj dalej>>>
Podobnego zdania jest minister finansów. W artykule na łamach czwartkowego "Financial Times" Wolfgang Schaeuble odrzucił zarzut, iż poskramiając deficyt budżetowy rząd w Berlinie hamuje odnowę własnej gospodarki i szkodzi ożywieniu innych rynków.
"Na pytanie, co spowodowało ostatnie perturbacje w eurostrefie jest jedna prosta odpowiedź: nadmierne deficyty budżetowe wielu państw" - stwierdził Schaeuble w przededniu szczytu G20 w Kanadzie. W środę finansista George Soros oświadczył, że niemiecka polityka oszczędności zagraża Europie. Zwolennikiem dalszego stymulowania gospodarki jest także prezydent Barack Obama, który żadnych cięć wydatków nie zarządził.
"Równie złe, co gwałtowne usunięcie wsparcia dla gospodarki (w postaci zwiększonych wydatków rządowych) byłoby uzależnienie się (rządów) od pożyczek traktowanych jako szybkie i łatwe rozwiązanie dla pobudzenia popytu. Deficytowe wydatki nie mogą być stałym elementem polityki finansowej, a strategia odejścia od fiskalnego bodźca rządu musi być starannie przemyślana" - stwierdził Schaeuble.
Minister przypomina, że w okresie recesji z lat 2008-09 Niemcy wprowadziły szereg działań stabilizujących gospodarkę i łagodzących skutki kryzysu w bankowości dla innych sektorów gospodarki, płacąc za to cenę w postaci nierównowagi budżetowej. Podejście rządu Niemiec do deficytu budżetowego nazywa Schaeuble "kontrolowanym i umiarkowanym". Zdaniem ministra krytycy, którzy nazywają je "ostrym hamowaniem" nie mają racji, tym bardziej, iż jednym z jego celów jest wzmocnienie potencjału wzrostu niemieckiej gospodarki. Polityka rządu jest "ekspansywną konsolidacją fiskalną" - zaznaczył minister.
"Awersja do deficytów i obawy przed inflacją mają głębokie korzenie w historii Niemiec XX w. (...) Jednak są najsilniejszymi czynnikami kształtującymi konsumpcję i skłonność do oszczędzania. Dążenie do wygenerowania większego popytu wewnętrznego poprzez windowanie rządowego długu nie przyniosłoby w Niemczech pożądanego celu" - stwierdził Schaeuble.
Według niego, dla konsolidacji finansów publicznych nie ma alternatywy, ale należy ją przeprowadzić w sposób inteligentny: w Niemczech główny ciężar konsolidacji spada na wydatki rządowe, a nie na podatki, a publiczne nakłady na oświatę i badania naukowe są nie tylko zachowane, ale zwiększone.