Kłopoty litewskich gospodarzy zajmujących się hodowlą świń oraz właścicieli masarni zaczęły się ponad rok temu, po tym jak Rosja zamknęła rynek dla naszych mięs. Po nałożeniu embarga przez służby z Kremla nasi przedsiębiorcy postanowili ratować się, zwiększając eksport na Litwę - donosi litewski dziennik "Verslo Żinios".

Tam nasze mięsa zasmakowały ludziom tak bardzo, iż coraz częściej kupowali je zamiast rodzimych wyrobów. Sprawa stała się poważna, kiedy okazało się, iż miejscowi producenci zaczynają mieć poważne kłopoty finansowe, bo sprzedają coraz mniej swych wyrobów, przegrywając z konkurencją z Polski.

Jak pisze "Verslo Żinios", nic dziwnego, iż rząd tego kraju zaczyna zastanawiać się nad ograniczeniem importu wieprzowiny z Polski. Tym bardziej że Litwie też grozi rosyjskie embargo. Moskwa bowiem podejrzewa, iż przez Litwę często jedynie przerzucamy nasze wyroby, by potem sprzedawać je do Rosji, choć oficjalnie jest to zabronione. Jeśli te zarzuty się potwierdzą, Rosja zamknie rynek dla swych kolejnych sąsiadów. A wtedy przedsiębiorcy z Litwy będą w jeszcze większych tarapatach.

Rząd Litwy na razie nie komentuje tej sprawy. Wszyscy czekają na oficjalne wyniki wszczętego już śledztwa w sprawie rzekomej sprzedaży naszych wyrobów przez Litwę do Rosji.





Reklama