"W budżecie zakładany był wzrost zatrudnienia o dwa procent, a będzie spadek o jeden procent. To w sumie około 400 tysięcy osób, które nie zapłacą składek na ZUS. Trudno sobie wyobrazić, żeby było można to zrekompensować. Deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie większy" - mówi Jeremi Mordasewicz z rady nadzorczej ZUS

Reklama

>>>Składki na ZUS na razie bez zmian

Minister Jacek Rostowski przedstawiając plany realizacji tegorocznego budżetu nie wspomniał o jednym z większych zagrożeń: zahamowanie wzrostu płac i spadek zatrudnienia oznacza mniej pieniędzy dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, czyli na wypłatę emerytur.

>>>Pracujesz w domu? Zapłacisz więcej do ZUS