Światowi producenci czekoladowych łakoci są zgodni - ceny powinny zacząć rosnąć już teraz. Jednak niepisana dżentelmeńska umowa w branży przewiduje, że nie podnosi się ich w okresie największego popytu na słodycze, czyli przed świętami Bożego Narodzenia. Ale od stycznia producenci nie będą mieli już skrupułów - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Reklama

Na początku ceny czekolady wzrosną o 15 procent. Potem już nieustannie będą szybować w górę.

Powodów jest kilka. Jednym z nich są Chiny i Indie, a ściślej ich apetyt. Azjaci zasmakowali w czekoladzie, choć do tej pory jedli jej mało. Teraz jednak kupują słodkości masowo, więc - siłą rzeczy - windują sceny.

Także przez Chińczyków i ich zainteresowanie nabiałem rosną ceny mleka. Podrożały orzechy laskowe, a nawet papier i aluminium, potrzebne do zapakowania czekoladowych słodkości.

Inny problem to zbyt mała ilość drzew kakaowca, które dostarczają głównego składnika czekolady. Rośliny te wymagają specyficznych warunków, m.in. żyznej gleby, dużej wilgotności i regularnych opadów przez cały rok.

Wszystko więc sprzysięgło się przeciwko czekoladowym łasuchom, dla których nadchodzą ciężkie czasy.