"Branża górnicza w kryzysie uzyskała dodatni wynik i potrafiła głównie z własnych środków zrealizować program inwestycyjny wartości ok. 2,5 mld zł. Czy w tej sytuacji można mówić, że górnictwo jest na krawędzi upadku?" - mówiła we wtorek w Katowicach odpowiedzialna w resorcie za górnictwo wiceminister Joanna Strzelec-Łobodzińska.
12 górniczych związków zawodowych zażądało w miniony piątek spotkania z premierem Donaldem Tuskiem i wicepremierem Waldemarem Pawlakiem; chcą rozmawiać o najważniejszych problemach sektora węglowego. Ich zdaniem, do spotkania powinno dojść najdalej w drugiej połowie kwietnia. Według związków, brak działań grozi konfliktem społecznym w branży.
Wiceminister Strzelec-Łobodzińska nie chciała we wtorek oceniać, czy powinno dojść do spotkania szefa rządu ze związkowcami, polemizowała natomiast ze związkową oceną sytuacji w górnictwie. Jak mówiła, na tle wielu innych branż, które z powodu ubiegłorocznego kryzysu poniosły straty i wstrzymały lub ograniczyły inwestycje, sytuacja górnictwa nie jest zła.
"W ubiegłym roku spółki węglowe ograniczyły koszty łącznie o ponad 1 mld zł w ramach programów antykryzysowych. Jednocześnie prowadziły inwestycje, jedynie w ok. 2 procentach finansowane ze środków zewnętrznych, w formie leasingu. Branża była w stanie zaoszczędzić i jednocześnie inwestować" - powiedziała wiceminister.
Jej zdaniem nie ma także zagrożenia, że w przyszłości górnictwo nie będzie w stanie zaspokoić potrzeb energetycznych kraju. Podkreśliła, że roboty przygotowawcze, służące stworzeniu nowych frontów wydobywczych, są prowadzone na wystarczającą skalę. "Wskaźniki udostępnienia frontów są w ubiegłym roku najlepsze w historii" - poinformowała Strzelec-Łobodzińska.
Optymistycznych opinii na temat kondycji sektora węglowego nie podzielają związkowcy, którzy wskazują m.in. na nierealizowanie rządowej strategii dla górnictwa, problemy z finansowaniem inwestycji początkowych (czyli dających dostęp do nowych złóż węgla), zbyt duże opodatkowanie górniczych spółek oraz rosnący import węgla, głównie z Rosji. Według związków, struktury organizacyjne spółek węglowych są niewydolne, a niektórzy ich menedżerowie - niekompetentni.
>>>Czytaj dalej>>>
"W naszej ocenie osoby nadzorujące sektor chowają głowy w piasek i udają, że nic się złego nie dzieje. Taka postawa grozi konfliktem społecznym o największej od lat skali" - napisali związkowcy w piątkowym liście do premiera, podkreślając, że górnictwo pozostaje gwarantem bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Związkowcy oceniają, że trójstronny zespół ds. bezpieczeństwa socjalnego górników, będący stałym forum rozmów między rządem, stroną społeczną i pracodawcami, nie spełnia swej roli. Największe związki już kilka tygodni temu zawiesiły swoje uczestnictwo w pracach tego zespołu. We wtorek wiceminister przypomniała, że w niedawnym posiedzeniu zespołu uczestniczył wicepremier Pawlak, jednak na spotkanie przyszli przedstawiciele tylko niektórych związków - nie było największych z nich.
Strzelec-Łobodzińska zaznaczyła, że pozytywna ocena obecnej sytuacji górnictwa nie oznacza, że dla branży nie ma zagrożeń; resort gospodarki upatruje ich jednak nie tam, gdzie związkowcy.
"Jeżeli nasze górnictwo nie będzie konkurencyjne kosztowo, to żadnymi środkami nie zablokujemy węgla, który będzie do nas napływał z zewnątrz. Branża musi stworzyć strategię ukierunkowaną na to, by jej produkt był konkurencyjny. To się obecnie dzieje" - powiedziała wiceminister.
W ubiegłym roku wydobycie węgla zmniejszyło się o 5,8 mln ton, a sprzedaż tego surowca spadła prawie o 9,5 mln ton. Należące do Skarbu Państwa spółki węglowe zanotowały łącznie 166,9 mln zł strat netto. Za straty państwowej części sektora odpowiada najbardziej dotknięta kryzysem Jastrzębska Spółka Węglowa, która zanotowała ok. 340 mln zł strat. Pozostałe firmy miały zyski. Gdy do 166,9 mln zł ubiegłorocznej straty górnictwa doliczyć skonsolidowany zysk podany przez sprywatyzowaną kopalnię Bogdanka (190,84 mln zł), łączny wynik górnictwa jest dodatni i wynosi niespełna 24 mln zł.