BOŻENA WIKTOROWSKA: Czy chce pani zlikwidować przymus oszczędzania w OFE?
JOLANTA FEDAK*:Tak. Każdy obywatel ma prawo decydować samodzielnie o tym, co się stanie z jego pieniędzmi, z których w przyszłości będzie wypłacana emerytura. Uczestnictwo w rynku kapitałowym powinno być więc dobrowolne. Nie wszyscy Polacy grają na giełdzie, a dnia pracy nie rozpoczynają od sprawdzenia wyników funduszy inwestycyjnych. Nigdy tak nie było i nigdy tak nie będzie.

Reklama

Twórcy reformy uznali jednak, że każda osoba urodzona po 1968 roku obowiązkowo musi opłacać składki do OFE.
Tak, ale wcześniej przewidzieli możliwość wyboru oszczędzania tylko w ZUS albo w I i II filarze. Prawo wyboru miały tylko osoby, które w 1999 roku były między 30. a 50. rokiem życia. Skoro dotyczyło to części ubezpieczeniowych, to niby dlaczego młodsze osoby nie mają mieć takiego prawa.

Dlaczego chce pani aż tak radykalnego rozwiązania?
Osoba oszczędzająca na emeryturę powinna wiedzieć, że im dłużej pracuje, tym większy kapitał będzie do podziału na krótszy okres życia i emerytura będzie wyższa. Jednak sytuacja na giełdzie spowodowała, że ludzie oszczędzający w OFE z dnia na dzień zaczęli tracić. Właśnie dlatego każdy powinien sam zdecydować, czy chce uczestniczyć w tej grze. Według mnie kryzys powinien spowodować zmianę zachowania OFE. Tak się jednak nie stało. OFE same nic nie zrobiły. W efekcie tego rząd musiał podjąć decyzję o ustawowym obniżeniu prowizji od składki i dodatkowo o wprowadzeniu limitu wynagradzania za zarządzanie funduszem przez towarzystwo.

Czyli OFE nie konkurują między osobą?
Zwróciłam się w tej sprawie do Komisji Nadzoru Finansowego oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Chcę, aby sprawdziły, czy OFE nie stosują zmowy cenowej. O tym, że tak może być, można wnioskować na podstawie tego, że wszystkie fundusze stosowały wobec klientów maksymalne opłaty rekomendowane przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych.