– Boimy się, że w ciągu kilku miesięcy odpisy na należności zagrożone mogą znacząco wzrosnąć. To może spowodować wzrost ostrożności w polityce kredytowej – ostrzega Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. W piątek ZBP zaprezentował raport na temat wyzwań, jakie stoją przed sektorem i gospodarką.
Podwojenie wielkości rezerw kredytowych spowodowałoby według ZBP znaczące pogorszenie wyników sektora bankowego. W połączeniu ze spadkiem portfela kredytowego i obniżką dochodów z odsetek w warunkach rekordowo niskich stóp procentowych i nawet przy niewielkim wzroście dochodów z prowizji skutkowałoby to niemal 10 mld zł straty netto sektora. Po uwzględnieniu dostosowań po stronie kosztowej strata wyniosłaby 7 mld zł. To scenariusz pesymistyczny. Ale nawet w bazowym (wzrost odpisów o 150 proc.) i mniejszym spadku kredytów banki miałyby łącznie niemal 1,8 mld zł strat.
Bankowcy od lat mówią o wysokich obciążeniach ich sektora. W celu przeciwdziałania negatywnym tendencjom w sektorze ZBP chciałby zamrożenia na trzy-cztery lata wpłat na fundusz przymusowej restrukturyzacji w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Pietraszkiewicz zastrzega, że fundusz można by wzmacniać np. połową wpływów z podatku bankowego.
Bankowa izba gospodarcza proponuje też rezygnację z podatku bankowego od projektów zgodnych z wymogami ESG – ochrony środowiska i odpowiedzialności społecznej.
„Bez zmniejszenia obciążenia banków zwiększa się prawdopodobieństwo scenariusza polegającego na istotnym obniżeniu możliwości kredytowych sektora bankowego, z wysokim ryzykiem wystąpienia kryzysu kredytowego” – ocenia w swoim dokumencie ZBP.
W portfelu kredytów – zwłaszcza firmowych – tendencje już są niepokojące. Ale ma to związek nie tylko z sytuacją finansową banków.
Popyt mikrofirm na kredyt wyraźnie odbija po załamaniu, jakie nastąpiło w odpowiedzi na kwietniowy lockdown. Według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej liczba wniosków o kredyt, jakie złożyli w ostatnim tygodniu sierpnia w bankach mikroprzedsiębiorcy, była o 7,9 proc. mniejsza niż rok wcześniej. Tylko o 7,9 proc., bo jeszcze w lipcu spadek wynosił 12 proc. A w najgorszych pod tym względem miesiącach drugiego kwartału była zupełna zapaść: w kwietniu liczba wniosków była o 40 proc. mniejsza niż rok wcześniej, w maju o 36 proc., a w czerwcu o 15 proc.
Większe zainteresowanie przedsiębiorców pożyczkami nie przekłada się jednak na ich sprzedaż. Przy 12-proc. spadku popytu w lipcu liczba udzielonych kredytów zmalała aż o 37 proc.
Słabość rynku kredytowego potwierdzają dane Narodowego Banku Polskiego. Wynika z nich, że wartość kredytów udzielonych firmom spada. W ujęciu miesiąc do miesiąca maleje ona od kwietnia. W lipcu firmy oddłużyły się o ponad 5,5 mld zł w porównaniu do czerwca. A względem lipca ubiegłego roku spadek wynosił 2,4 proc. i był to drugi spadkowy miesiąc z rzędu.
– Z uwagi na dużą niepewność polityka banków stała się bardziej konserwatywna. Zwiększone wymagania stawiane potencjalnym kredytobiorcom ograniczają akcję kredytową – mówi Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
Jakub Rybacki, ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego, przypomina, że z ankiet prowadzonych przez NBP wynika, że w II kwartale historycznie największy odsetek banków zadeklarował zaostrzenie kryteriów dla sektora MSP, a w przypadku dużych przedsiębiorstw wyniki były bliskie sytuacji z 2008 r.
Druga przyczyna to spadek popytu ze strony przedsiębiorców. Wynika on z dwóch przesłanek. Pierwsza: firmy mogły utrzymać płynność bez angażowania w to banków. Chodzi o tarcze antykryzysowe, a zwłaszcza tarczę finansową Polskiego Funduszu Rozwoju. Druga: przedsiębiorcy mocno zaciągnęli inwestycyjny hamulec, co było równoznaczne ze spadkiem zapotrzebowania na długoterminowe kredyty. Ankiety NBP pokazały rekordowo duży odsetek banków obserwujących spadek popytu na kredyty długoterminowe.
– W II kwartale był on najwyższy w historii badania NBP, niezależnie czy pytano o kredyty dla dużych, czy małych firm – mówi Jakub Rybacki. I dodaje, że wyniki tych samych badań wskazują na oczekiwanie silnego odbicia popytu w III kwartale oraz stopniowego łagodzenia warunków polityki kredytowej.
– W chwili obecnej nie widać, aby dochodziło do dławienia akcji kredytowej. Wciąż jednak nie znamy skutków długotrwałego utrzymywania stóp na bardzo niskim poziomie. Doświadczenia strefy euro sugerują, że zbyt niskie stopy procentowe mogą szkodzić akcji kredytowej zamiast ją pobudzać – mówi Jakub Rybacki.
– Trzeba mieć nadzieję, że banki inaczej spojrzą na ryzyko w kolejnych miesiącach, nie będą już zakładać fali upadłości w poszczególnych sektorach – mówi Piotr Soroczyński, ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Według niego po ostatnich danych są podstawy do lepszych ocen ryzyka. Ekonomiści bankowi już zaczęli rewidować swoje prognozy gospodarcze na ten rok. W piątek mBank ogłosił, że spodziewa się obecnie spadku PKB o 3,1 proc, a nie 4,2 proc., jak zakładał wcześniej. Publikację bardziej optymistycznych prognoz na dziś zapowiada Credit Agricole Bank Polska. Jego ekonomiści spodziewają się m.in. lepszych wyników w eksporcie i inwestycjach publicznych.