Pójście do sądu po unieważnienie umowy będzie się opłacało każdemu, kto spłaca kredyt z formułą swobodnego ustalania kursu spłaty przez bank - mówi Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia frankowiczów Stop Bankowemu Bezprawiu.

Reklama
W czwartek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że w przypadku kredytu indeksowanego kursem waluty obcej ustalanym według tabeli kursowej banku w grę powinno wchodzić unieważnienie umowy. To jest równo znaczne ze zwrotem przez jej obie strony dotychczasowych świadczeń - klient powinien natychmiast oddać bankowi pożyczone pieniądze, a bank zwrócić dotychczasowe spłaty i zwolnić hipotekę nieruchomości.
Części klientów takie rozwiązanie pozwoliłoby pożegnać się z kredytem bez wykładania pieniędzy na rzecz banku. DGP przeprowadził symulację dla hipotetycznego kredytu wziętego na 30 lat w końcówce każdego z lat od 2004 do 2008, a także latem 2008 r., kiedy złoty był najmocniejszy w stosunku do franka. W tym ostatnim przypadku osoby, które dostały kredyt z marżą rzędu 2 pkt proc. (w rzeczywistości nierzadko były nawet wyższe), a spread walutowy (różnica między kursem kupna i sprzedaży waluty w banku) przekraczał początkowo 10 proc., zapłaciły w sumie raty o wartości przekraczającej początkową wartość kredytu.
Ponad 90 tys. na każde 100 tys. zł kredytu zapłaciły też osoby, które zadłużały się we wcześniejszych latach. Wyraźnie mniejsza jest jedynie suma rat osób, które brały kredyty w końcówce 2008 r. – choć wtedy było o nie już trudniej. Powód: kurs franka był już wyraźnie wyżej niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej.
Według finansistów unieważnienie nie będzie jednak takie proste. Niedługo po orzeczeniu TSUE Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, mówił, że kredytodawcom będzie się należało wynagrodzenie za korzystanie z udostępnionego kapitału.
To działa w dwie strony. Ja jako klient też przecież mam roszczenie wobec banku z tytułu użytkowania przez niego nienależnie zapłaconych przeze mnie rat – ripostuje Arkadiusz Szcześniak. – Znamienne, jak zmienia się narracja banków. Kilka dni temu mówiły, że jeśli orzeczenie TSUE będzie takie, jak opinia rzecznika generalnego, to będą miały 60–80 mld zł strat. Wyrok jest w naszej ocenie nawet lepszy niż ta opinia i teraz banki mówią, że dotyczy tylko jednej umowy. W naszej ocenie on dotyczy wszystkich umów z klauzulą pozwalająca bankowi samodzielnie ustalać kurs wypłaty i spłaty kredytu - dodaje szef SBB.
O anulowaniu umowy będą decydowały sądy - nie automatycznie, ale w każdej wniesionej sprawie oddzielnie. W dalszym ciągu widzimy duże zróżnicowanie, jeśli chodzi o wyroki – nie tylko w naszych sprawach, ale generalnie wszystkich dotyczących kredytów walutowych. Nadal widzimy też, że - zwłaszcza w II instancji - sądy na ogół uznają, że w umowach nie było klauzul abuzywnych - mówi DGP Alexander Fleischmann, dyrektor generalny polskiego oddziału Raiffeisen Bank International. Są w nim teraz hipoteki walutowe przeniesione z filii austriackiego banku (większą część, ale bez kłopotliwego portfela frankowego, przejął BNP Paribas Bank Polska).
Zwraca on uwagę na jeszcze jedną rzecz: Jeśli w grę będzie wchodziło anulowanie umów kredytowych, w każdym przypadku sąd będzie musiał odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze, czy w umowie faktycznie jest klauzula abuzywna. Po drugie, czy ona jest podstawą umowy, czy umowa nie może bez niej istnieć. Kluczowa będzie ostatnia sprawa: anulowanie może być dokonane tylko wtedy, jeśli nie będzie niekorzystne dla klienta. TSUE nie wskazał, jakie warunki anulowania ma ewentualnie wskazać sąd po to, aby klient mógł zdecydować, czy jest to dla niego dobre. Wydaje się, że w każdej sprawie to sąd powinien wskazać m.in., jaki w warunkach anulowania umowy byłby koszt kapitału dla banku, jakie koszty dla klienta i wreszcie co z nieruchomością - mówi Fleischmann. Niedawno mieliśmy wyrok, w którym sąd I instancji orzekł o anulowaniu umowy, ale nie powiedział nic o jego warunkach. A to od nich będzie przecież zależało, czy to będzie dla klienta korzystne, czy nie - dodaje