Z danych firmy Analizy Online wynika, że na koniec ubiegłego roku udział akcji w portfelach otwartych funduszy emerytalnych wynosił 36,2 proc. Niewiele więc brakuje do wynoszącego 40 proc. ustawowego limitu. Również fundusze inwestycyjne raportują o dużym udziale akcji. Najnowsze dane z połowy ubiegłego roku mówią o tym, że podmioty akcyjne 79 proc. swojego kapitału miały ulokowane na polskiej giełdzie. Pokaźne wzrosty indeksów notowane od tamtej pory każą przypuszczać, że obecnie udział akcji jest jeszcze większy.
Z kolei agencja Emerging Portfolio Fund Research podała przedwczoraj, że zagraniczne fundusze rynków wschodzących wycofują się z emerging markets i przenoszą pieniądze do bezpiecznych przystani w USA i Japonii.
To niekorzystne informacje dla naszego parkietu. Fundusze emerytalne i inwestycyjne, a także gracze z zagranicy to najważniejsi uczestnicy naszego rynku. Przepełnione akcjami portfele polskich funduszy oznaczają, że potencjał do nowych zakupów z ich strony jest niewielki. Odpływ zagranicznych środków także wskazuje, że z tej strony na nowe, znaczące inwestycje raczej ciężko liczyć. Czy brak nowych środków oznacza zbliżającą się korektę?
"Możemy mówić albo o korekcie, albo przynajmniej o ograniczonym potencjale dalszych wzrostów" - mówi Krzysztof Stępień, główny analityk AgioFunds TFI. Za tym, że nastąpi korekta, przemawiają także historyczne dane o udziale akcji w portfelach OFE. Dotychczas zazwyczaj bywało tak, że gdy fundusze emerytalne miały bardzo mały udział akcji, na giełdzie obserwowaliśmy dołek bessy. Z kolei gdy były „zatankowane pod korek” akcjami, GPW przeżywała szczyt hossy. Czy i tym razem będzie podobnie?
"Historyczne dane kazałyby tego się spodziewać. Warto jednak pamiętać o tym, że zarządzający funduszami emerytalnymi są przekonani o rychłych zmianach w ustawie o OFE, które będą oznaczać zwiększenie limitu akcji w ich portfelach do 42,5 proc." - mówi Paweł Cymcyk, analityk AZ Finanse.Dodaje jednak, że zmiana ta może zostać zrównoważona mniejszą ilością nowych środków kierowanych do OFE.
Analitycy podkreślają także, że aby doszło do korekty, potrzebny jest impuls do wyprzedaży akcji. "Sygnału takiego szukałbym w zagrożeniach inflacyjnych, podwyżkach stóp procentowych czy w dalszym wzroście cen surowców, które są już bardzo wygórowane" - mówi Krzysztof Stępień. Impulsów do mniejszej lub większej wyprzedaży akcji można wypatrywać także za granicą.
"W drugiej połowie marca Portugalia i Hiszpania planują duże przetargi obligacji. Jeżeli te aukcje się nie udadzą, inwestorzy mogą przypomnieć sobie o problemach i zagrożeniach w strefie euro, które przecież nie minęły. A to może skutkować odwrotem od akcji na jakiś czas" - mówi Paweł Cymcyk. Eksperci przekonują jednak, że spodziewane spadki na warszawskiej giełdzie nie przyniosą odwrócenia trendu. "Akcje wprawdzie nie są już tanie, ale nie są także mocno przewartościowane. Dlatego w dłuższym horyzoncie czasowym widzę jeszcze pole do wzrostu ich cen" - kończy Krzysztof Stępień.